wtorek, 29 lipca 2014

INFO HEHE

Hej więc chciałam Wam tylko powiedzieć że zawieszam bloga.
Powód?
Przeczytałam go ;-;
Haha wiem dziwne, ale stwierdziłam że to jest takie głupie i nie mogę zrozumieć że w ogóle ktoś to czyta!
Piszę za to nowe opowiadanie, też o Luke'u ale myślę że fabuła jest o wiele lepsza i ogólnie wszystko lepiej zaplanowane.
Jeśli ktoś z was jest zainteresowany to zapraszam na http://keeper-fanfic.blogspot.com/

PRZEPRASZAM WSZYSTKICH, NIE WIEM CZY BĘDĘ TO KONTYNUOWAŁA...
MOŻLIWE ALE NIC NIE OBIECUJĘ...
KOCHAM WAS I DZIĘKUJĘ WAM ZA WSZYSTKO!

@xcdiee

niedziela, 6 lipca 2014

Chapter six

Poczułam że ktoś klepie mnie po ramieniu. Otworzyłam oczy a przed sobą ujrzałam Luke'a.
- Co? - zmarszczyłam czoło i wzruszyłam ramionami
- Wstawaj. Maddie musi zostać w szpitalu... - burknął i rozejrzał się po holu
- Boże... - westchnęłam i złapałam się za głowę ograniając włosy - zabiję ich, obiecuję ci.
Blondyn się zaśmiał i ułożył ręce na znak bym szła pierwsza. Złapałam za torebkę która leżała na krzesełku obok i wstałam udając się do sali w której leżała moja siostra.
- Tak w ogóle to ile ja spałam? - mimowolnie się uśmiechnęłam i spojrzałam na chłopaka który szedł za mną
- Nie chcesz wiedzieć - wyszczerzył uzębienie i ponaglając, klepnął mnie w tyłek
- Luke! - stanęłam i obróciłam się patrząc na niego znacząco
- No co? Muszę przyznać że tyłeczek masz niezły - zaśmiał się łapiąc się za brzuch. Popatrzyłam na niego z niesmakiem i ruszyłam w dalszą drogę
- Jeszcze raz to zrobisz a skończysz gorzej niż moja siostra - odburknęłam i nawet się nie odwróciłam by znów nie musieć patrzeć na ten jego cwaniacki uśmieszek
- Lubię buntowniczki
- A ja nie lubię tych samych oklepanych tekstów. - wywróciłam oczami i spojrzałam na drzwi z numerkiem 94. To tutaj. Stwierdziłam i złapałam za klamkę popychając je do przodu.
Rozejrzałam się po sali a na jednym z łóżek leżała podłączona do kroplówki Maddie. Szybko do niej podeszłam i usiadłam na krześle obok. Popatrzyłam na nią ze zmartwieniem i uśmiechnęłam się.
- Jak się czujesz?
- Lepiej. - powiedziała smutno i spuściła wzrok w dół
- Ej mała... - złapałam ją za rękę i ścisnęłam mocno spoglądając w jej puste, smutne, pozbawione koloru oczy.Widać że była wykończona - Już nic ci nie grozi. - pogłaskałam ją po głowie
- Boję się Lily...  - spojrzała na mnie
- Nie bój się. - złapałam jej dłoń i przejechałam kciukiem po kostkach wpatrując się w jej oczy. - Powiedz mi... Jak to się stało? - zmarszczyłam czoło. Bez przerwy wpatrywałam się w jej pełne zmęczenia oczy.
- Nie wiem... Przepraszam ale naprawdę nie wiem. - odwróciła głowę i przejechała palcem po policzku na którym pojawiło się kilka kropli łez. Wytarła dłonie o białą pościel i powróciła do mnie wzrokiem.
- Kochanie... - wyszeptałam gładząc jej włosy - Tak mi przykro - dokończyłam.
Nagle usłyszałam otwierające się drzwi. Spojrzałam na nie a mym oczom ukazał się Luke. Lekko rozchylił swoje pełne usta i spojrzał raz na mnie, raz na Maddie.                       
-  Lily... Musimy iść... - wypowiedział niepewnie i wskazał rękom w stronę korytarza.
- Um... Tak tak... - rozejrzałam się po sali - już idę, daj mi chwilkę.
- Czekam na zewnątrz. - chłopak odwrócił się, a gdy już miał wyjść znów spojrzał w naszą stronę - Trzymaj się mała. - puścił oczko brunetce która leżała obok mnie a ta w odpowiedzi pokiwała głową i wróciła wzrokiem na mnie. Blondyn tym razem opuścił pomieszczenie i zamknął za sobą drzwi.
- Dasz radę ? - spytała nagle wyrywając mnie z rozmyśleń.
Ja? Przecież to ja powinnam o to spytać ją.
- Mad... - wyszeptałam pokręcając głową w boki
- Lily... Gdzie pójdziesz? - spytała z wielkim przerażeniem w oczach. Zamiast martwić się o siebie, martwiła się o mnie.
- Nie wiem. - przymknęłam oczy - Naprawdę nie wiem... - tym razem wyszeptałam i wstałam z krzesełka ustawiając je na jego poprzednim miejscu. Zmierzyłam w stronę drzwi ale nim opuściłam pomieszczenie odwróciłam się i spojrzałam na siostrę - Nie martw się o mnie. - uśmiechnęłam się sztucznie i wyszłam zatrzaskując za sobą drzwi. Momentalnie łzy napłynęły do moich oczu. Szybko przemierzałam korytarz szpitala by jak najszybciej się z niego wydostać. Nienawidziłam takich miejsc. Zawsze czułam się tam nieswojo. W sumie, kto normalny lubi szpitale. Mnie one jedynie przytłaczały.
Pchnęłam główne drzwi i rozejrzałam się. Na ławce obok dostrzegłam Luke'a zaciągającego się szlugiem. Stanęłam przy nim i ścisnęłam usta sztucznie się uśmiechając. Spojrzałam w dół i wgapiłam się w swoje czerwone Vans'y. Nagle stały się takie interesujące...
- Sweety... - zaczął. Wstał z miejsca i złapał moją twarz w dłonie i ustawił ją w taki sposób bym na niego patrzyła. Spojrzałam w jego niebieskie tęczówki i przyjemny dreszcz przeleciał po moim ciele. Był taki przystojny...
- Nie  mów tak na mnie - złapałam jego dłoń i 'odłożyłam' w jej poprzednie miejsce - I nie dotykaj mnie - wyszeptałam spuszczając wzrok.
- Lily co jest nie tak? - zmarszczył czoło znów podnosząc moją głowę
- Mówiłam... - znów odsunęłam jego dłoń - nie dotykaj mnie. Wszystko jest nie tak - odpowiedziałam na jego pytanie - Nic nie widzisz? - spojrzałam na niego mierząc każdy detal jego twarzy - Całe życie posypało mi się w ciągu jednego dnia.
- Nie rozumiem... - pokiwał głową
- Kurwa Luke! - wykrzyczałam odchodząc. Para staruszków przechodzących obok spojrzało na mnie na wariatkę. Uśmiechnęłam się do nich rzucając krótkie 'przepraszam' i odeszłam dalej.
- Gdzie Ty idziesz? - ruszył za mną i złapał mnie za nadgarstek
- Czy ty nie rozumiesz co ja do ciebie mówię? Jesteś taki tępy sam z siebie czy ktoś ci za to płaci? - zmarszczyłam się i otworzyłam usta.
- Calum czasami... - próbował być poważny ale nagle wybuchł śmiechem
- Myślisz że może jesteś śmieszny? - dalej stałam z tą samą miną i mrużąc oczy
- Oj przepraszam - wzruszył ramionami
- Nie przepraszaj - odwróciłam się i ruszyłam w dalszą drogę.
- Lily... Auto jest tam - podbiegł do mnie i wskazał w drugą stronę
- Doskonale o tym wiem - wyszczerzyłam się i poszłam parę kroków dalej
- Nie bądź taka - westchnął
- Jaka? Jeśli nie podoba ci się to jaka jestem to się po prostu odczep raz na zawsze!
- Ojejku, źle mnie zrozumiałaś... Nie miałem tego na myśli - walnął się w głowę i podszedł do mnie obejmując mnie w talii.
- Luke... - szepnęłam próbując się odsunąć
- Lily... - wymruczał mi do ucha i złożył parę pocałunków na mojej szyi. Mruknęłam cicho odsuwając głowę w drugą stronę. Nagle ciepło wypełniło moje ciało. Poczułam przyjemny dreszcz z każdym jego pocałunkiem. Tak cholernie tego chciałam, ale z drugiej strony wiedziałam że nie mogę.
- Nie... - wyszeptałam odsuwając się od niego - Nie możemy...
- Możemy - szeptał do mojego ucha nie zaprzestając pocałunków. Przycisnął mnie bliżej siebie tak, że między nami nie było żadnej wolnej przestrzeni. - Od dawna tego chciałem - powiedział spoglądając w moje czekoladowe oczy i tym razem pocałował mnie w usta. Oddałam jego pocałunek zaplatając swoje palce na jego karku. Chyba mu się to spodobało bo pomiędzy pocałunkami lekko się uśmiechał. Nagle oderwał się ode mnie i zebrał kosmyki włosów które opadały mi na twarz odsuwając je do tyłu. Po chwili wpatrywania się w siebie jego pocałunki znów zmierzyły w stronę szyi. Blondyn delikatnie ją całował, gdy nagle przyssał się mocno tworząc czerwonawą plamę. Zasyczałam na znak by przestał. Luke momentalnie zaprzestał. Pocałował podrażnione miejsce i przejechał po nim językiem kilka razy. W końcu kiedy się ode mnie oderwał uśmiechnął się szeroko. - Teraz jesteś moja. - uśmiech nie miał zamiaru znikać z jego twarzy. Patrzyłam na niego niczym w najpiękniejszy obraz na świecie i odwzajemniłam jego uśmiech. Zachichotałam kiedy chłopak lekko się zaczerwienił.
- No nie wiem nie wiem - zmarszczyłam nos i zaśmiałam się - Zastanowię się.
- To nie było pytanie. To było stwierdzenie. - odsunął się od mojego ciała i splótł nasze ręce.
- Luke... - szepnęłam spoglądając raz na nasze ręce a raz na niego
- Co się dzieje Sweety? - zaśmiał się szyderczo i pociągnął mnie w drugą stronę
- Ile razy mówiłam ci żebyś tak na mnie nie mówił?
- Hm... - podrapał się po brodzie i przez długą chwilę udawał że się zastanawia - Niezliczoną liczbę razy.
- No właśnie - zrobiłam wielkie oczy - Więc czemu ciągle to robisz?
- Bo jesteś słodka kiedy się wściekasz - wystawił język i pocałował mnie w policzek.
- Kretyn - wyszeptałam ledwo słyszalnie
- Co ty tam bełkoczesz?
- Nie nic - uśmiechnęłam się. Chłopak odwzajemnił mój uśmiech i westchnął głośno.
Po chwili znajdowaliśmy się już obok pojazdu. Luke zmierzył w stronę drzwi pasażera z zamiarem otworzenia mi drzwi
- Dam sobie radę - posłałam mu szczery uśmiech a on tylko wzruszył ramionami bawiąc się kluczami. Chwyciłam za klamkę i otworzyłam drzwi białego auta i wsiadłam do środka zamykając je za sobą. "Wtopiłam" się w wygodne siedzenie i zapięłam pasy. Luke wsiadł zaraz za mną i wsadził kluczyk do stacyjki odpalając pojazd. Zmienił bieg i ruszył z piskiem opon. W radiu leciała moja ulubiona piosenka od Arctic Monkeys - R U Mine?
- Uwielbiam to - uśmiechnęłam się pod nosem na co chłopak pokiwał głową na boki i bez słowa zwiększył głośność. Śpiewałam cicho a palcami  wystukiwałam rytm. Kątem oka spojrzałam na chłopaka i widziałam jak uśmiechał się sam do siebie. Po chwili byliśmy pod wieżowcem w którym mieszkał. Odpięłam pas, złapałam torebkę i otworzyłam drzwi wychodząc z auta.
- Dzięki za podwózkę. - zacisnęłam usta i uśmiechnęłam się sztucznie - Na mnie już pora... - obróciłam się na pięcie i wypuściłam głośno powietrze.
- Ło ło ło... - podbiegł do mnie i zagrodził mi drogę swoim ciałem - Gdzie ty się wybierasz? - przymrużył oczy i objął mnie od tyłu w pasie
- Sama nie wiem... - wymruczałam przymykając oczy. Moje ciało momentalnie wypełniło ciepło, w sumie jak za każdym razem kiedy czułam jego dotyk.
- No właśnie, więc zamieszkasz z nami. - powiedział stanowczo nie wypuszczając mnie z objęć. Przysunął się jeszcze bliżej mnie i zaczął całować mnie po szyi. Już znalazł mój czuły punkt.
- Nie Luke, nie mogę.
- Nie możesz, bo musisz. - chłopak przejechał dłońmi po moim brzuchu i złapał mnie za rękę obracając mnie o 180 stopni tak,że teraz moje czoło stykało się z jego nosem. - Musisz trochę urosnąć - wyszeptał mi do ust uśmiechając się i udaliśmy się w stronę drzwi wejściowych.
Luke puścił mnie pierwszą, a że doskonale wiedziałam pod którym numerkiem mieszkają zwinnie skakałam po schodkach niczym małe dziecko. W tle usłyszałam głośny śmiech blondyna obijający się echem o ściany budynku. Gdy byłam już na miejscu stanęłam przed drzwiami oparta o ich framugę i czekałam aż chłopak wdrapie się po schodach. Po chwili był już przy mnie i wyciągając kluczyki z tylnej kieszeni spodni wsadził je w zamek i przekręcając je chwycił za klamkę. Drzwi momentalnie otworzyły się a naszym oczom ukazał się Michael. Wszystko było by w porządku, gdyby nie jego zielone włosy.
- Co ty odpierdalasz Mike? - zmarszczył czoło i spojrzał na przyjaciela niczym na kompletnego idiotę.
- Nowy kolorek! - wykrzyczał podekscytowany klaszcząc dłońmi - Podoba się?
- Nie... - wymruczał załamany wymijając zielonowłosego
- Jest cudny!  Zawsze taki chciałam! - zaśmiałam się i poklepałam go po ramieniu wchodząc  w głąb mieszkania
- Serio!? - zapytał zadowolony zamykając drzwi i obracając się w moją stronę
- Nie - uśmiechnęłam się i poszłam za Luke'iem. Siedział w kuchni oparty o barek i spoglądał na mnie. Za mną pojawił się Calum i Ashton.
- Hej Lily. - powiedzieli uradowani równo
- Siemka - uścisnęłam ich i stanęłam naprzeciw blondyna.
- Lily zostanie u nas parę dni. Ma mały problem ale o tym później - wywrócił teatralnie oczami - Powie mi ktoś co ten kretyn Clifford zrobił ze swoimi włosami!?
- E.... - wysyczeli obaj patrząc się na siebie krzywo
- Teraz to już nie będziemy jakimś groźnym gangiem ale stadem teletubisiów! - wydarł się i wyszedł z pomieszczenia.
Wybuchnęliśmy równo śmiechem łapiąc się przy tym za brzuchy. Myślę że ich hobby to było wkurzanie Luke'a. W sumie to im się nie dziwię, sama lubiłam to robić.
- Lepiej do niego pójdę - uśmiechnęłam się znacząco i wyminęłam znajomych wpadając do pokoju chłopaka. Leżał na łóżku i stukał coś na telefonie. Usiadłam obok niego i spojrzałam na ścianę naprzeciwko. Nastała niezręczna cisza.
- Lily? - przerwał ją po chwili przerażonym głosem
- Tak? - spojrzałam na niego. Jego oczy stały się ciemne, pozbawione koloru. Jedyne co w nich dostrzegłam to współczucie. W tamtej chwili już wiedziałam o co chodzi.
Przejechałam dłońmi po twarzy na której momentalnie znalazły się łzy. Teraz zostałam całkowicie sama.
- Tak mi przykro... - wyszeptał przytulając się do mnie. Chłopak pocałował mnie w policzek i obejmował silnym ramieniem. Tylko jego teraz potrzebowałam...

____________

PRZEPRASZAM, PRZEPRASZAM, PRZEPRASZAM, PRZEPRASZAM, PRZEPRASZAM, PRZEPRASZAM, PRZEPRASZAM, PRZEPRASZAM, PRZEPRASZAM, PRZEPRASZAM, PRZEPRASZAM, PRZEPRASZAM, PRZEPRASZAM, PRZEPRASZAM, PRZEPRASZAM,
wiem nienawidzicie mnie. Kurde, sama nie wiem ja robiłam za ten czas kiedy nie dodawałam tego rozdziału. Ten czas tak szybko mija....
Po boku, jak już może zauważyliście dodałam "nawigację" ? Chyba tak się na to powie.
Znajdziecie tam jak narazie Twittera i zwiastun.
Bardzo się nad nim narobiłam więc jeśli tylko chcecie możecie go znaleźć po boku lub TU.
Liczę na szczere komentarze i zachęcam do tweetów z hasłem #sempiternalff.
PS ROZDZIAŁ NIE SPRAWDZANY, PRZEPRASZAM ALE NIE MAM JUŻ CZASU. JEŚLI TYLKO ZNAJDĘ JAKIEŚ BŁĘDY TO JE POPRAWIĘ, OBIECUJĘ.
@xcdiee

wtorek, 17 czerwca 2014

Chapter five

Na wstępie chciałabym mieć do was prośbę...
Mogłaby pewna osoba łaskawie nie dodawać 5049039 komentarzy?
Myślisz że jestem zbyt tępa by nie wiedzieć że pisze to jedna osoba?
Błagam was, chcę szczere komentarze, a nie puste słowa od jednej osoby która w dniu dodania rozdziału pisze mi dziesięć komentarzy o kolejny. To wcale nie jest fajne, zwłaszcza że zależy mi na komentarzach od wszystkich czytelników a nie 2-3. Wiem że jest was tutaj więcej więc proszę KAŻDY, KTO CZYTA TO FF NIECH NAPISZE TUTAJ JAKI KOLWIEK KOMENTARZ, ŻEBYM WIEDZIAŁA ŻE NIE PISZĘ TEGO DLA SIEBIE. No bo kurcze co to za przyjemność? 
A więc rozdział dodaję tylko ze względu na to że denerwuje mnie to ciągłe komentowanie od tylko jednej osoby...

_______

LILY's POV

Obudziłam się rano w swoim łóżku. Zupełnie sama. Przecież jeszcze wczoraj byłam z Luke'm u Jonhna. Czy aby to było na prawdę?
Przetarłam oczy i westchnęłam głośno. Spuściłam ręce na łóżko i leżałam w takiej pozycji przez krótką chwilę. Nagle promienie słońca przebijające się przez zasłony poraziły moje oczy.
- Co do cholery ! - podniosłam się przymrużając ślepia
- Witaj córeczko. Jak się spało ? - spytała rodzicielka usadawiając się obok mnie na łóżku
- Źle - mruknęłam i powróciłam do swojej poprzedniej pozycji
- Coś się stało?
- Tak, mam kaca. A teraz proszę, mogę jeszcze chwilę pospać? - spojrzałam na nią błagająco
- Nie. Wstawaj. Dzisiaj pomożesz mi w pracy. - zdjęła ze mnie kołdrę i rzuciła nią na drugi koniec pokoju
- Nigdzie nie idę. Myślisz sobie że jesteś pępkiem świata i teraz każdy będzie obok ciebie latać bo wróciłaś? - wstałam z łóżka i stanęłam obok niej - nie myśl  że wszystko będzie ok. Bo nic nie będzie. - odpowiedziałam i wyszłam z pokoju zmierzając w stronę kuchni. Zeszłam cicho po schodach tak, aby nie obudzić reszty domowników jednak wszyscy siedzieli już na dole jedząc śniadanie.
- Hej
- Cześć Lily. Jak minęła impreza?
No właśnie Lily, no właśnie...
- W porzątku. - usiadłam przy stole obok nich
- To znaczy ? - ojciec próbował wyciągnąć ze mnie jak najwięcej informacji, jak zwykle z resztą
- Było dosyć nudno, byłam tam z kolegą z klasy. - odburknęłam
- Uuu kolegą - zaśmiała się Maddie
- Weź się odwal.
- To ten blondynek?
- Skończysz? - podniosłam głos
- Tak, to ten co miał kolczyka w wardze, podobno gwałciciel. - śmiała się coraz głośniej
- Przeginasz...
- Wcale nie-e. Tato dlaczego pozwalasz jej się spotykać z takimi złymi chłopcami?
- Lily? Czy to prawda?
- Boże weźcie się odwalcie. Nie wasza sprawa z kim się zadaję. - wstałam z miejsce i zarzucając na siebie kurtkę wyszłam z domu. Nagle z mojego telefonu wydobył się dźwięk powiadomienia. Dostałam mms'a od Luke. Na zdjęciu znajdowałam się ja i on. Zdjęcie może i było by w porządku gdyby nie było z poprzedniej nocy, podczas tego co właśnie się tam stało. Do moich oczu napłynęły łzy. No Lily, masz już zniszczone życie...
Zapisałam zdjęcie po czym szybko usunęłam wiadomość od blondyna i wystukałam wiadomość do Em.

Do Emily : Możemy się spotkać? Musimy pogadać :'( x
Od Emily : Jasne kochanie. Spotkamy się w parku za 5 minut. Już lecę x

Po przeczytaniu sms'a schowałam urządzenie w jego poprzednie miejsce i udałam się w miejsce spotkania.
Emily czekała już na ławce. Gdy mnie ujrzała wstała z miejsca i wtuliła się we mnie.
- Co się stało ? - spytała zmartwiona odgarniając moje roztrzepane włosy z twarzy.
- Jestem najgłupszą i najnaiwniejszą osobą na świecie - wydukałam przez łzy
- Dlaczego tak mówisz ? - wytarła ciecz spływającą po moim policzku
- Zaprzyjaźniłam się z nim rozumiesz? Potem wierzyłam w każdą głupotę jaką powie. A teraz tak strasznie się ośmieszyłam.
- O czym ty mówisz? Z kim się zaprzyjaźniłaś? Boże Lily nie możesz powiedzieć o co chodzi?
- Zrobiłam to z nim. - powiedziałam i pokazałam dziewczynie zdjęcie które wcześniej zapisałam na telefonie - Z Luke'iem. Boże święty, co ja najlepszego nawyrabiałam. - usiadłam na ławkę i złapałam się za głowę. Czułam że zaraz rozsadzi mi ją z bólu.
- Co?! Z Luke'iem? Boże Lily! Przecież cię ostrzegałam! Wiesz że teraz będziesz miała przejebane?
- Wiem! - wydarłam się z całych sił - Wiem o tym doskonale! Jestem skończona - wyszeptałam
- No żebyś wiedziała. - odpowiedziała i usiadła obok mnie. - Co teraz?
- Skąd mogę wiedzieć? - w tej chwili poczułam wibrację telefonu. Wyjęłam go z kieszeni i przejechałam palcem po ekranie.
- O nie... - zmarszyczyłam czoło
- Co?
- Sms od Luke'a... - poczekałam parę chwil i nacisnęłam ikonkę wiadomości.

Od Luke : Byłaś dziś wspaniała. Nie chciałabyś tego powtórzyć? :*

Przeczytałam treść wiadomości na głos i spojrzałam na przyjaciółkę.
- Nie odpisuj. - ostrzegła mnie - To nie skończy się najlepiej...
- Odpiszę.
- Nie rób tego.
- Zrobię.
- Lily!
- Co Lily? Niech on sobie nie myśli że teraz może się ze mnie naśmiewać. Ashton musiał mi coś dać do tych drinków bo nawet nie pamiętam jak wróciłam do domu! Nie chcę być kolejną dziwką na ich liście.
- Rób co chcesz. Ale nie marudź jeśli kiedyś powiem 'a nie mówiłam'. Narazie. - dziewczyna obróciła się na pięcie i poszła w stronę swojego mieszkania. I tak nie miałam zamiaru rezygnować z odpisania do tego kretyna.

Do Luke :  Pewnie już biegnę wiesz? Powiedz dlaczego to zrobiłeś. 
Od Luke : Sama tego chciałaś. A tak w ogóle to doszło do ciebie zdjęcie? (:
Do Luke : A jak myślisz kretynie? Tylko spróbuj to komuś pokazać...
Od Luke : Kretynie tak? Hehehe...

Idiota...
Posiedziałam jeszcze chwilę na ławce i postanowiłam wrócić do domu. Po drodze ujrzałam wiele zakochanych par, obściskających się w każdym możliwym miejscu. Dlaczego tylko ja zawsze spotykam takich idiotów? Dlaczego nigdy nie mogę poznać kogoś normalnego? To pytanie będzie mnie męczyć chyba do końca życia...
Wchodząc do domu trzasnęłam drzwiami. Usłyszałam głośne krzyki i huki wydobywające się z pokoju Maddie. Szybkim krokiem udałam się do niego, by zobaczyć co się dzieje. Złapałam za klamkę i otworzyłam drzwi. To co ujrzałam było chyba najgorszym widokiem który mogłam zobaczyć. Jakie 'chyba'. Na pewno...
W środku pomieszczenia, w wielkiej kałuży krwi siedziała skulona Mad. Nad nią stał ojciec. Walił w nią pasem bez opamiętania. Stałam przerażona w progu drzwi nie mogąć uwierzyć w to co się dzieje. Wmurowało mnie. Moje ciało zdrętwiało a ja nie mogłam się ruszyć. Nagle z garderoby do pokoju weszła matka.
- Może to będzie lepsze - powiedziała zentuzjazmowana trzymając w ręce ogromny nóż. Po chwili zauważyła mnie a ostrze upadło na ziemię.
- CO TU SIĘ DO KURWY NĘDZY DZIEJE?! - wydarłam się podbiegając do siostry. Objęłam ją najmocniej jak tylko mogłam, przy tym uważając aby nie zadać jej bólu. Odsunęłam się z nią pod okno i czekałam na jaką kolwiek reakcję ze strony "rodziców". O ile w ogóle mogłam ich tak nazwać...
- Lily?! Co ty tutaj robisz?! - zaczął ojciec
- Jak to co? Wróciłam do domu, a co miałam zrobić! Co wy odwalacie?!
- Lily kochanie... - kontynuowała matka podchodząc do mnie.
- Nie zbliżaj się do nas. Rozumiesz?! - przerwałam na chwilę - chodź Maddie.
Złapałam siostrę za rękę i szybkim krokiem wyszłyśmy z domu. Nie wiedziałam dokąd mam iść. Nie chciałam spotykać się z Emily ale do iść do Luke'a też mi się nie uśmiechało... Co teraz?
Chodząc po ulicach Nowego Jorku czułam ten przeszywający wzrok przechodni. Czułam się jak ostatni potwór, przy czym nic nie zrobiłam. Ku moim oczom ukazało się białe Audi, dokładnie takie samo jakim jeździł Luke. No ale co, tylko jedno takie jeździ po NJ?
Z auta wyszedł równie dobrze znany mi blondyn. Pięknie...
- Lily? Maddie? - wyszczerzył oczy - Co jej się stało? - spojrzał na mnie jak na mordercę.
- Nagle się przejmujesz? Po tym co zrobiłeś? Luke nie udawaj niewiniątka... - westchnęłam głośno
- Chodź, pojedziemy z nią do szpitala. - zaproponował. Właściwie to stwierdził...
- Nie dziękuję, dam sobie rade sama. - ruszyłam w dalszą drogę.
- Lily! Tutaj chodzi o twoją siostrę. Nie rób scen i zapomnij na chwilę o tym co się działo między nami. Wsiadaj do tego jebanego auta! - złapał mnie za nadgarstek.
Miał racje, przecież tu chodziło o Mad. Nie o nasze sprawy, ale o jej zdrowie.
- Dobrze. - odburknęłam - Chodź. - pogoniłam siostrę i wsiadłyśmy na tylnie siedzenia.
W drodze do szpitala towarzyszyła nam niezręczna cisza. Luke niestety ją przerwał...
- Przyznaj że ci się podobało - spojrzał w lusterko tak aby mnie ujrzeć
W odpowiedzi wyróciłam oczami. Nie chciałam się wdawać w jakieś bezsensowne kłótnie.
Reszta drogi minęła w milczeniu. Gdy tylko znaleźliśmy się na terenie szpitala bez słowa poszłyśmy na oddział ratunkowy. Tam zostawiłam Maddie na różne badania a sama czekałam na informację na korytarzu. Po chwili doszedł do mnie jasnowłosy 'kolega'.
- I jak? - spytał zmartwiony
- Srak - odburknęłam
- Lily, kotku... - złapał mnie za kolano i poruszał nim lekko - Nie złość się już...
- Lukey, skarbie - objęłam jego rękę i również nią poruszałam - Łapy przy sobie. - uśmiechnęłam się sztucznie i zdjęłam jego dłoń z mojego ciała.
Siedziałam i wgapiałam się w biały sufit. Przed oczami miałam tylko jedną scenę. Scenę kiedy ojciec uderzał w Mad niczym opętany. Zawsze gdy zamknę oczy to to widzę.
Maddie była jedyną bliską mi osobą od kiedy Luke, ojciec, matka i nawet Em się odemnie odwrócili.
Mimo że czasami strasznie działała mi na nerwy to nie miałam zamiaru zostawić jej, tak jak zrobiła to nasza "rodzinka".
- Lily?
- Tak? - furknęłąm
- Co się tak właściwie stało?
- A co cię to obchodzi? - wywróciłam oczami
- Proszę cię,powiedz mi.
- Dobrze, a więc wróciłam do domu z parku i usłyszałam krzyki z pokoju Mad. Szybko tam pobiegłam i... - do oczu zaczęły napływać mi łzy - zobaczyłam jak ten chuj ją bije a ona siedzi bezbronna na ziemi. I wtedy do pokoju weszła matka i z tasakiem w ręku spytała go "może to będzie lepsze". - skończyłam "opowieść" i zamknęłam oczy przełykając głośno ślinę. Siedziałam tak chwilę z zamkniętymi oczami a za chwilę spojrzałam na blondyna.
- Luke?
- Tak? - zmarszczył czoło i popatrzył mi prosto w oczy
- Mogę cię... przytulić ? - spytałam niepewnie na co chłopak przytaknął.
Wtuliłam się w niego niczym małe dziecko do swojego ulubionego misia zaraz po przebudzeniu się ze złego snu. Położyłam swoją głowę w zgłębieniu jego szyi i zaczęłam cicho szlochać.
- Sweety, nie płacz. - pogłaskał mnie po włosach i pocałował czubek mojej głowy - wszystko się ułoży zobaczysz. A odpowiednie osoby zapłacą za swoją głupotę...

_________________

Żałosne.
Głupie.
Durne.
Dziwne.
Nienormalne.

Niemądre.
Bzdurne.
Idiotyczne.
Próżne.

Co to ma w ogóle być?

Pewnie to sobie teraz myślicie, prawda?
Eh wiem, spieprzyłam to na całej lini ale sorry not sorry brak weny niestety.

PS założyłam twittera opowiadania.
Możecie zaobserować jeśli tylko chcecie : @sempiternalff


Napiszcie jak wam się to podobało.
Jak myślicie, co Luke miał na myśli mówiąc "odpowiednie osoby zapłacą za swoją głupotę" ? :)
Rozdział zostawiam wam do komentowania a sama zmykam na plażę, papa <3
@xcdiee

sobota, 14 czerwca 2014

Chapter four

Na początku chciałam was przeprosić za to że rozdział jest o tydzień później niż na to kiedy miał być dodany ale po prostu nie dawałam rady. Musiałam spiąć tyłek i wziąć się za oceny. Połowę poprawiłam, połowę nie, whatever... Kiedy rozdział miał być napisany w czwartek a dodany w piątek nagle uświadomiłam sobie że przecież jadę na wakacje (ale ja szybka jestem, woho). A teraz dodaję to tylko z takiego powodu że w Chorwacji ciągle pada (podziękujcie temu komuś na górze). Ok a więc bez zbędnego przedłużania zapraszam na kolejny rozdział ! :)

____


Luke's POV

- Twoja matka jest również miłą kobietą. - uśmiechnąłem się sztucznie - Mogę się założyć że gdzieś w głębki duszy na pewno żałuje tego co zrobiła. - powiedziałem bez zastanowienia. - A teraz chodź, odwiozę cię do domu. 
Dziewczyna wyszła z moich objęć i bez dłuższego namysłu wsiadła na przednie miejsce w aucie i zapięła pasy. Zrobiłem to samo co ona i jak najszybciej odwiozłem ją do domu. Musiałem szybko porozmawiać z Ashtonem.

- Pa Lily. Pamiętaj to o czym mówiłem - spojrzałem na nią.

- Jasne - wywróciła oczami.
- I nie rób nic głupiego.
- Jasne - powtórzyła czynność
- I...
- Mogę już wyjść? - przerwała 
- Tak - przytaknąłem głowąa dziewczyna wyszła z auta a ja odpaliłem silnik szybko odjeżdżając z jej podjazdu.
Po 15 minutach znajdowałem się już w naszym apartamencie. Ściągłem buty i rzuciłem je w lewy kąt przedpokoju i zatrzasnąłem drzwi. Wchodząc do salonu ujrzałem Ashton'a i jego dziewczynę - Rose. Ashton to mój najlepszy kumpel ale co do dziewczyn to on nosa nie ma. Jak można chodzić z kimś kto 24/7 gada o swoich 'szalonych podróżach' lub o nowym lakierze do paznokci. Ta dziewczyna definitywnie miała coś nie tak z głową.
- Ashton? Musimy porozmawiać. - założyłem ręce na brzuch i czekałem aż blond włosa dziewczyna opuści pomieszczenie.
- To może ja pójdę - wstała nie pewnie i udała się w stronę drzwi. Gdy już wyszła bez pożegnania odetchnąłem i rzuciłem się na sofę odpalając szluga.
- Za mądra to ona nie jest - westchnąłem.
- A ty za miły - odburknął - Dobrze wiesz że mi na niej zależy.
- Stary nie przyszedłem tu żeby gadać o twojej jebniętej lasce.
- Stól pysk.... - warknął
- Bo co? Taka prawda. - zaciągnąłem się kolejny raz i przeszedlem do sedna sprawy.
- Słuchaj. Matka Lily wróciła. - powiedziałem z kamienną miną.
- Co?! - jego źrenice od razu pomniejszyły się o 2 razy 
- Słuchaj uchem a nie brzuchem idioto. - wywróciłem oczami.
- Wiesz co to oznacza? Jeśli ona się dowie że ty tutaj jesteś to zabije i ciebie.
- Nie serio? Myślałem że będziemy razem zrywać kwiatki w parku. Nie jestem głupi kretynie. - zgasiłem moje źródło ukojenia i przymknąłem oczy. 
- Może powiedź o tym Lilianie. - przerwał kilkuminutową przerwę. 
Lilianie. Kurwa skąd on bierze takie słowa. Wiem że jej nie lubi, jak zresztą każdy z nas ale Lilianie? Jezusie...
- Hej Lily, słuchaj muszę ci powiedzieć że twoja matka zabiła całą moją rodzinę i dlatego teraz ja próbuję zemścić się na tobie, super news co nie?
- Dobra, to nie jest jednak dobry pomysł.- spuścił głowę 
- Tsa... 
- Dobra wiesz co, pomyślimy nad tym kiedy indziej. Szykuje się dzisiaj niezła imprezka u John'a.- klasnął w ręce a na jego twarzy od razu pojawił się uśmiech.
Moje oczy od razu powiększyły się, a ja z pozycji leżącej usiadłem.
- Czy myślisz o tym co ja? - uśmiechnąłem się szyderczo sam do siebie.
- Tak, też sądzę że moglibyśmy na nią pójść - uśmiechnął się szczerze.
- Jesteś idiotą sam z siebie czy ci za to płacą? - walnąłem się w głowę i wstałem - chodzi o Lily.
- Ona też ma z nami pójść?- zmarszczył czoło 
Przytaknąłem.
- Aaaa.... Już rozumiem... 
Podeszłem do przyjaciela przybijając mu piątkę i udałem się do swojego pokoju w celu zmiany ubioru. To będzie niesamowita noc...
***
LILY's POV

Leżałam w pokoju ze słuchawkami na uszach wsłuchując się w bity Fancy, Iggy Azalea'i. Mój ojciec wraz z matką i Maddie udali się na 'rodzinną kolację'. Mimo tego że pogodziłam się z matką nie miałam ochoty nigdzie iść. Nigdy nie lubiłam takich rodzinnych spotkań gdzie każdy musi być dla każdego miły. Mnie takie coś zniechęca. Moje rozmyślanie przerwało wibrowanie telefonu. Zdjęłam słuchawki rzucając nimi na drugi koniec łóżka i przejechałam palcem po zielonej słuchawce przykładając urządzenie do ucha.

- Halo - mruknęłam
- Hej Sweety. - usłyszałam głos Luke'a.
- Co chcesz? - wywróciłam oczami
- Szykuje się dzisiaj niezła impreza. Może z nami pójdziesz?
- Nie lubię imprez. - odburknęłam
- To było pytanie retoryczne. Będę po ciebie za 20 minut szykuj się.
Zaraz po wypowiedzianych słowach rozłączył się a ja uśmiechnęłam się sama do siebie. Bez namysłu podniosłam się i zmierzyłam w stronę szafy z której wyciągnęłam czarne szorty z wysokim stanemZdjęłam słuchawki rzucając nimi na drugi koniec łóżka i przejechałam palcem po zielonej słuchawce przykładając urządzenie do ucha.
- Halo - mruknęłam
- Hej Sweety. - usłyszałam głos Luke'a.
- Co chcesz? - wywróciłam oczami
- Szykuje się dzisiaj niezła impreza. Może z nami pójdziesz?
- Nie lubię imprez. - odburknęłam
- To było pytanie retoryczne. Będę po ciebie za 20 minut szykuj się.
Zaraz po wypowiedzianych słowach rozłączył się a ja uśmiechnęłam się sama do siebie. Bez namysłu podniosłam się i zmierzyłam w stronę szafy z której wyciągnęłam czarne szorty Zdjęłam słuchawki rzucając nimi na drugi koniec łóżka i przejechałam palcem po zielonej słuchawce przykładając urządzenie do ucha.
- Halo...
- Hej Sweety. - usłyszałam głos Luke'a.
- Czego chcesz? - wywróciłam oczami
- Szykuje się dzisiaj niezła impreza. Może z nami pójdziesz?
- Nie lubię imprez. - odburknęłam
- To było pytanie retoryczne. Będę po ciebie za 20 minut szykuj się.
Zaraz po wypowiedzianych słowach rozłączył się a ja uśmiechnęłam się sama do siebie. Bez namysłu podniosłam się i zmierzyłam w stronę szafy z której wyciągnęłam czarne szorty z  wysokim stanem oraz tą bluzkę.   Lukey się na pewno ucieszy. Zaśmiałam się pod nosem i poszłam do łazienki. Złapałam za prostownicę i wyprostowałam jedynie końcówki włosów. Następnie chwyciłam za tusz do rzęs i pomalowałam je. Nagle usłyszałam dzwonek do drzwi. Szybko przejechałam swoje usta różową szminką i łapiąc za torebkę zbiegłam na dół. Otworzyłam drzwi a moim oczom ukazał się nikt inny jak Luke.
- O kurwa. - otworzył usta
- Co? - zmarszyłam czoło zamykając drzwi
- Nie możesz czasami ubrać długich spodni ?
- Ok jeśli chces to się przebiorę - złapałam za klucz i już chciałam otworzyć drzwi ale blondyn złapał mnie za nadgarstek.
- Wyglądasz pięknie. - uśmiechnął się - ale ta bluzka to nie prawda, wcale nie jestem Loserem. - udawal obrażonego.
- Jasne - westchnęłam i wyminęłam go wsiadając do auta. Chłopak zrobił to samo.
Cała podróż na imprezę minęła dosyć szybko i w ciszy. 
Miejsce w którym miało odbyć się wydarzenie było piękne. Biały dom świetnie współgrał z wielkimi palmami i innymi nieznanymi mi gatunkami roślin. Budynek był ogromny. Zza niego, po lewej stronie można było dostrzec pięknie oświetlony basen a wedle niego jaquzzi. 
- Chodź - Hemmings objął mnie w pasie i udaliśmy się do siedliska przyjaciela chłopaków. 
Uśmiechnęłam się pod nosem gdy weszliśmy do środka. Każdy pokój zapełniony był tłumami nastolatków co mnie osobiście uszczęśliwiło. Uwielbiam kiedy na imprezach tego typu jest dużo osób. Łatwiej jest mi wtedy dobrze się bawić. 
Wraz z Luke'iem zmierzyliśmy w stronę Johna. Porozmawialiśmy z nim chwilkę popijając Jack'a Daniells'a rozrobionego z coca'colą. Po paru mocniejszych poszliśmy z blondynem na balkon który znajdował się w sypialni Johna. 

LUCK's POV


Wraz z Lily znajdowaliśmy się na balkonie. Była najebana w 4 dupy brzydko mówiąc. W moich drinkach które przygotowywał Ash nie znajdowała się ani kropla alkoholu. W odróżnieniu od niej. 

- Jesteś taka piękna... - westchnąłem bawiąc się jej włosami.
- Luke, mimo że jestem pijana to film mi się nie urwie, więc nie myśl sobie za dużo - odpowiedziała zabierając moją rękę z jej włosów.
- Sweety... - objąłem ją w pasie a ona splotła ręce na moim karku 
- Hmm...? - uśmiechnęła się i przybliżyła swoje usta do moich
Uśmiechnąłem się lekko i musnąłem jej usta. Całowaliśmy się coraz namiętniej aż niespodziewanie znaleźliśmy się na łóżku. Lily położyła się, a ja bez przerwania pocałunków ściągnąłem z niej koszulkę. 
- Luke... - szeptała kiedy ja właśnie się rokręcałem - Luke... 
- Hm? - powoli zwolniłem
- Jesteś tego pewien? 
- Nigdy nie byłem niczego bardziej pewien. - szepnąłem jej do ucha.
Brunetka w odpowiedzi mruknęła i zaczęła rozpinać moją koszulę a już po chwili jej na sobie nie miałem.  
Po chwili nie mieliśmy na sobie już spodni. Nigdy w życiu nie byłem tak napalony. Co ta dziewczyna ze mną robiła...
Za sekundę byliśmy już zupełnie nadzy. Przesuwając dłonią dojechałem do jej, już wilgotnego wejścia. Włożyłem w nią dwa palce i delikatnie zacząłem nimi obracać.Lily jęknęła w moje usta  zadowolona. Pobawiłem się z nią chwilę wkładając i wyjmując palce, dodając nowy czy pocierając łachteczke. Z racji tego że już nie mogłem się doczekać własnego spełnienia wyjąłem z niej palce i zamiast nich wsunąłem w nią swoją męskość. Jęknąłem, kiedy zacisnęła się na mnie. 
 Jeszcze parę posuwistych ruchów i Lily rozsypała się pode mną na tysiące małych kawałeczków. Dzięki jej orgazmowi sam doznałem spełnienia wlewając się w jej wnętrze. Wyszedłem z niej i ułożyłem się obok na materacu ogromnego łóżka.
- Luke, co my zrobiliśmy... - westchnęła przerażona.
- Cii... - ostatni raz musnąłem jej usta i usnęliśmy wtuleni w siebie.
Ten dzień zaliczam do najlepszych dni na świecie...

poniedziałek, 2 czerwca 2014

Chapter three

- Na innym świecie? Co ty mówisz?
- To co słyszysz. -wstał z miejsca
- Nie proszę, powiedz mi - zrobiłam minę w stylu małego szczeniaczka i złapałam go za rękę tak, aby nie mógł pójść dalej.
- Lily, kiedy indziej. Chodź obudzimy tych matołów i możemy jechać.
- Gdzie? - puściłam jego dłoń.
- Zobaczysz - uśmiechnął się i wparował do pokoju obok.
Po chwili wyszedł z niego Ashton a zaraz po nim Luke i Michael. Kieran został w łóżku.
- Gotowi? - spytał zadowolony Ashton. Luke jak zwykle miał swój kamienny wyraz twarzy.
- Tak - przytaknęliśmy równo patrząc się na siebie z Calum'em i ruszyliśmy za resztą. Wsiedliśmy do białego Audi i pojechaliśmy w stronę Manhattan Beach.  Była to moja ulubiona plaża w Nowym Jorku myślę że tylko ze względu na to że nie było tam wielkich tłumów i bez problemu można było znaleźć wolne miejsce. Na plażę dojechaliśmy szybko, bo w jakieś 20 minut co na Nowy Jork było szaleństwem. Wieczne korki, kontrole policyjne itd. Dzisiaj jednak udało nam się bez tych wszystkich akcji bo wyjechaliśmy dosyć wcześnie. Michael i Luke wyjęli z bagażnika gitary i ruszyliśmy w stronę morza.
- Na co wam te gitary? - wskazałam na instrumenty palcem i uśmiechnęłam się lekko.
- Nie chcesz posłuchać jak gramy ? - zaśmiał się Calum.
- Nie no, pewnie że chcę. - założyłam pasmo włosów które leciało mi na twarz za ucho i przyspieszyłam tępo tak, aby iść mniej więcej równo z nimi. Usiadłam na ziemi i zaczęłam bawić się piaskiem podczas gdy chłopacy ustawiali instrumenty.  Byłam strasznie ciekawa co zaśpiewają, a zwłaszcza jak.
- Heartbreak girl ? - zaproponował Luke i zaczęli grać.
Muszę przyznać że chyba nigdy nie słyszałam tak utalentowanych gości. Głos Luke'a był wspaniały. Zresztą tak jak i reszty.
Luke nie był teraz tym wnerwiającym gościem który uprzykrzał mi życie na każdym kroku.
Kiedy śpiewał stawał się inną osobą. Po skończonej piosence nie mogłam wydobyć z siebie ani jednego słowa. Wszyscy spojrzeli na mnie czekając na moją opinię.
- I jak ?
- To było świetne, cudowna piosenka. Od kiedy gracie?
- Już dosyć długo. Jesteśmy takim małym zespołem. - odparł Luke.
- Z garażu - dodał Michael i zaśmialiśmy się.
- Ok koniec gadania, zaśpiewajcie coś jeszcze - usiadłam po turecku i czekałam aż zaczną kolejny kawałek.
Tym razem na gitarze grał tylko Michael. Luke bez przerwy patrzył mi się w oczy. Piosenka była niesamowita. Tą piosenkę zna chyba każdy na świecie. Teenage dirtbag jest moją ulubioną piosenką od lat. Ten dzień zapowiadał się wspaniale...

Po kilku piosenkach poszliśmy z Luke'm na spacer wzdłuż molo.
- Macie niesamowity talent - przerwałam ciszę.
- Też tak myśleliśmy, jednak to tylko złudzenie.
- O czym ty mówisz?
- Wiele razy próbowaliśmy zawiązać jakiś kontrakt z wieloma wytwórniami płytowymi. Na marne.
- Co ty gadasz? Przecież jesteście świetni, jestem waszą fanką number one!
Zaśmialiśmy się
- Chyba tylko ty jedyna. Nikt nie będzie chciał z nami współpracować.
- Luke?
- Tak? - spojrzał na mnie nie zatrzymując się.
- Mogę się Ciebie o coś zapytać?
- Pewnie.
- Przed czym chcesz mnie chronić?
- Nie rozumiem?
- Calum się trochę wygadał - zatrzymałam się
- Lily to trudne. Można powiedzieć że jesteś w pewnym stopniu w niebezpieczeństwie.
- Że co proszę? - zdziwiłam się. O czym on mówi
- Jak już zauważyłaś pare rzeczy już się zmieniło. Poznałaś mnie, Caluma, Kierana, Michaela i Asha. I mieliśmy "zniszczyć ci życie".
- No... - przytaknęłam
- My nie chcemy ci go zniszczyć. My ci je ratujemy...
- Luke nie możesz powiedzieć prosto z mostu o co chodzi?
- Gdybym ci powiedział musiałbym cię zabić - zaśmiał się
- To wcale nie jest śmieszne. Boję się...
- Nie masz czego. Jestem przy tobie - spoważniał - zawsze.
Wtuliłam się w niego i nie chciałam go już nigdy puścić. Czułam że tego właśnie potrzebowałam.
- Wracamy? - odchylił się odemnie i wyszczerzył zęby.
- Chodź - zaśmiałam się i ruszyliśmy w stronę reszty.
Siedzieliśmy na plaży praktycznie cały dzień, ale że zaczęło padać wróciliśmy do ich apartamentu.
- Będę musiała wracać - złapałam za torebkę i podeszłam do chłopaków którzy siedzieli na sofie oglądając jakiś talk-show.
- Czemu? - spytali wszyscy równo po czym zaśmialiśmy się
- Ojciec będzie zdymiony a poza tym nie chcę wam dłużej głowy zawracać. Hej - usmiechnęłam się i bez oczekiwania na odpowiedź ruszyłam w stronę drzwi.
- Zaczekaj! - zakrzyczał Luke i pobiegł za mną.
Obróciłam się i przystanęłam na chwilę.
- Odwiozę cię.
- Nie trzeba. Spacer dobrze mi zrobi.
- Nie przesadzaj, masz na chate 10km. Mogę się założyć że nawet nie wiesz jak tam dojść. - oparł się o futrynę i zrobił poważną minę.
- Masz rację - przytaknęłam i otworzyłam główne drzwi.
Poszliśmy do auta i wyjechaliśmy z parkingu. Przez chwilę jechaliśmy w ciszy jednak za chwilę to się zmieniło.
- Eh, już jutro do szkoły. - westchnął.
- Niestety takie życie.
- Już niedługo...
- Co ?
- Nic nic, głośno myślę.
- Ok... - zmierzyłam go wzrokiem i zmarszyłam czoło. O co mu chodzi?
Po paru minutach byliśmy już pod domem.
- Muszę przyznać że ładnie tu macie - pokiwał głową w górę i dół.
- Dzięki - uśmiechnęłam się odpięłam pasy. - I dzięki za podwiezienie.
- Nie ma za co. - popatrzył się na mnie i przez dłuższą chwilę nic nie mówił.
- Co? - roześmiałam się
- Nic - odwzajemnił uśmiech i przyciszył piosenkę którą i tak ledwo co było słychać.
- Lily? - powiedział poważnie i już chciał coś powiedzieć kiedy mój ojciec musiał wparować do auta.
- Lily wychodź, natychmiast - był strasznie zdenerwowany, jakby diabeł w niego wstąpił.
- O co ci chodzi, rozmawiam - zmarszczyłam czoło i chwyciłam za torebkę bo nie chciałam robić nie potrzebnych spięć między mną a ojcem.
- Głucha jesteś? Marsz mi do domu ! - był coraz bardziej wkurwiony, chyba nigdy nie widziałam go w takim stanie. Ledwo co pożegnałam się z blondynem i udałam się do domu.
Wchodząc po schodach do swojego pokoju usłyszałam krzyk który docierał od wejścia.
- Lily! Zapraszam do mnie.
Kiedy tak mówił czułam się jakbym zabiła jakiegoś człowieka czy coś w tym stylu.
Odłożyłam torbę na ziemię, przed drzwiami swojego pokoju i zeszłam powoli na dół.
To co zobaczyłam było jak jakiś zły sen. Co ja mówię, straszny sen. Na sofie przed telewizorem siedziała moja matka, której nie widziałam od jakichś 10 lat. Nawet dobrze nie wiedziałam jak wygląda. A tu nagle zjawia się w pięknej,długiej, białej sukience, na szyi złoty naszyjnik, prawdę mówiąc mogła by być moją siostrą.
Ojciec stanął obok niej i udawał że nic się nie stało.
Nie zamierzałam zaczynać rozmowy, postanowiłam że zaczekam na to co mają mi do powiedzenia. Nie chciałam jej widzieć, nie chciałam jej poznawać. Chciałam żeby znikła.
- Lily, córeczko - wyszeptała i podbiegła do mnie przytulając się lekko tak jakby bała się że się odemnie czymś zarazi czy coś w tym stylu. Lekko się od niej odsunęłam i spuściłam wzrok w dół.
- Kochanie co się stało? Martwiłam się - złapała mnie za policzki i czekała na moją odpowiedź.
- Może zostawię was same. Będę u siebie.
- Słońce, powiedz coś.
- Możesz przestać? - wyrwałam się z jej uścisków. - Posłuchaj mnie teraz uważnie. Nie było cię przez 10 lat a teraz przychodzisz jak gdyby nigdy nic i udajesz że wszystko jest w porządku? Nie myśl że będziemy teraz wymarzoną rodzinką bo nigdy tak nie będzie. To Selena z nami była kiedy ty szwędałaś się po całym świecie ze swoim kochasiem. Nie istniejesz w moim życiu. Właściwie nigdy nie istniałaś. I nie myśl że teraz wszystko będzie OK.
- Bo będzie. - uśmiechnęła się ze łzami w oczach.
- Nie. Ty nie istniejesz rozumiesz? Osoby które poznałam kilka dni temu są mi bliższe niż ty. Jesteś nikim. - ostatnie zdanie wypowiedziałam o ton ciszej i wyszłam z budynku. Zmierzyłam w stronę mojej ulubionej kawiarni. Zawsze chodziłam tam kiedy chciałam pobyć sama. Nie było tam zbyt tłoczno więc moża było się tam wyluzować. Nawet za mną nie wyszła. Widać jak jej "zależy".
Podeszłam pod dzwi i chwyciłam je mocno próbując je otworzyć lecz zauważyłam na nich karteczkę z powiadomieniem o remoncie.
Wyciągnęłam w tylniej kieszonki szortów telefon i usiadłam na schodkach przed lokalem. Wystukałam imie które jako pierwsze przyszło mi na myśl.

Do Emily :  Hej, jesteś może gdzieś w pobliżu chaty? Potrzebuję hug'a :(

Od Emily : Co się stało kochana? Niestety musiałam pojechać z mamą na zakupy bo jutro zjeżdża się rodzinka. Wiesz jak to jest. Pogadamy jutro w szkole. Buźka :*

-Właśnie że nie wiem jak to jest. - Wyszeptałam i ruszyłam przed siebie.
Szłam przed ruchliwą ulicę Nowego Jorku gdy nagle usłyszałam krzyk. Jeśli dobrze słyszę to moje imie. Głucha chyba nie jestem...
Odwróciłam się lekko by sprawdzić czy to aby na pewno na mnie i ujrzałam Luke'a.
Łzy momentalnie napłynęły mi do oczu i zrezygnowana podeszłam w jego stronę. Przytuliłam go a on pocałował mnie w czubek głowy.
- Już dobrze. - pogłaskał mnie po ramieniu.
- Nic nie jest dobrze nawet nie wiesz o co chodzi -ledwo co łapałam powietrze. - Tak cholernie mi jej brakowało. - poszułam łzy na policzkach.
- Wiem - wytarł mi łzy. - Bo twoja matka to również m....

______________________

Hehe, wiem nie mogłam skończyć w gorszym momencie.
Ale cóż trzeba jakoś trzymać w napięciu.
Sama kiedy czytam jakieś FF to tego nienawidzę, ale musiałam. :(


Jak się podoba?

Nowa zasada ( boże jak to groźnie brzmi :O )

10 komentarzy - kolejny rozdział ! :)
( ale mają być szczere )

Co wy na to abym założyła Twittera lub Aska dla tego opowiadania?
Wiem że nie jest was dużo, ale na Twitterze powiadamiałabym was o nowym rozdziale itd.

@xcdiee xx


niedziela, 25 maja 2014

Chapter two

W końcu nadszedł ten dzień - piątek. Wraz z Emily postanowiłyśmy wybrać się do najpopularniejszego klubu w Nowym Jorku i oderwać się od wszystkich problemów i zmartwień. Ubrałam się w czarną sukienkę która sięgała mi do połowy ud, czarne niezbyt wysokie szpilki a włosy spięłam w wysokiego 'rozwalonego' kucyka. Mój ojciec oraz Maddie wyjechali na weekend do naszej ciotki. Szczerze mówiąc ani razu jej na oczy nie widziałam ale mimo to i tak nie miałam zamiaru marnować sobie 2 dni wolnej chaty i jechać na farmę i pomagać jej doić krowy.
- Gotowa? - wykrzyczała Em i stanęła przede mną próbując zwrócić uwagę na swój wygląd. Bez słowa wstałam z kanapy, złapałam za torebkę i wyszłam z domu.
- Też ślicznie wyglądasz! - wydarła się niechętnie i ruszyła za mną.
Do klubu było dosyć daleko bo jakieś 40km ale nie przejmowałam się tym, tutaj chodziło tylko o to żeby dobrze się zabawić. No i chyba się przeliczyłyśmy... Pod wejściem stało 2 ochroniarzy którzy sprawdzali dowody których oczywiście jako niepełnoletnie osoby nie posiadałyśmy. Próbowałyśmy ich przekonać jednak nie reagowali na nasze prośby a wręcz nas olali i nie zwracali na nas uwagi. Zrezygnowane obróciłyśmy się już z zamiarem wyjścia a wtedy do klubu wszedł Luke.
- One są ze mną - uśmiechnął się do jednego z ochroniarzy i przepuścił nas. Od razu zmierzyłyśmy w stronę baru i zajęłyśmy 2 wolne miejsca. Luke stanął między nami i oblizał usta.
- Co ty się tak ciągle liżesz? - zaczęła Emily.
- W czym ty masz problem dziewczynko? Nie dość że pomagam ci się tutaj wkręcić to jeszcze masz jakiś problem.
- No bez powodu byś tego nie zrobił. Ja już wiem co knujesz. - przymrużyła oko i wstała z miejsca udając się w stronę toalety.
Luke usiadł na wolne miejsce i obrócił się w moją stronę.
- Luke? - popatrzyłam w jego oczy. Poczułam pieczenie na policzkach. Pierwszy raz zawstydziłam się kiedy z nim rozmawiałam.
- Co?
- Dlaczego ostatnio zrobiłeś się dla mnie taki... Miły?
- Lily to nie miejsce i czas żeby o tym rozmawiać...
- O co ci teraz chodzi?
- O to że nie będziemy teraz o tym rozmawiać? Zrozum nie mam ochoty.
- Ale ja mam!- zakrzyczałam niczym dziecko cieszące się z zabawki wyczekiwanej przez wieki.
- Dobrze więc chodź - złapał mnie za rękę i wyszliśmy z klubu. Usiedliśmy na ławkę i zapadła niezręczna cisza.
- No więc...- pomachałam ręką w geście by już zaczął.
- Dobrze więc na początku muszę przyznać że wybrałem cie jako ofiarę ale potem stało się coś dziwnego. Coś co nigdy wcześniej nie czułem. Poczułem do ciebie jakąś więź wiem to dziwne sam nie mogę w to uwirzyć.
- To twoja kolejna gierka prawda? - zmarszyczłam czoło.
- Co? Żadna gierka mówię całkiem serio. - popatrzył mi w oczy.
- Kłamiesz. Myślisz że jestem głupia i że dam się nabrać na twoje żarty?
- Lily o czym ty mówisz? Wyznaję Ci miłość a ty bierzesz to za żart? - spoważniał. Co jeśli to prawda...
- Przepraszam. Ale kiedy usłyszałam te historie o tobie. I to jak bardzo mi się podobasz... Nie mogłam pogodzić tych dwóch rzeczy...
Do oczu napłynęły mi łzy. Próbowałam powstrzymać się od płaczu jednak Luke to zauważył.
- Ej, nie płacz. Wszystko jest ok - przytulił mnie a potem na chwilę się odsunął i spojrzał na mnie. Wiedziałam o co mu chodzi więc kiwnęłam głową a nasze usta...

-LILY! WSTAWAJ ILE MAM CIĘ BUDZIĆ? Boże święty znowu zaspałaś... Co się z tobą dzieje o czym ty myślisz. - powiedział załamany ojciec i wyszedł z pokoju.
Jezu co za koszmar! To było tak realistyczny że aż nie mogę uwierzyć że to był tylko sen. Wstałam z niechęcią i szybko się przyszykowałam. Tym razem tato zawiózł mnie do szkoły dzięki czemu nadrobiłam parę straconych minut.
- Jak tam ci idzie w szkole, opowiadaj.
- Dobrze, a jak ma być - odburknęłam.
- Ej co jest?
- Nic.
- Przecież widzę że coś cię dręczy.
- Nic takiego pokłóciłam się z koleżanką.
- Na pewno?
- Tak tato proszę cię daj spokój... - pokiwałam głową i wyszłam z auta.
Przede mną stanął Luke.
- Musisz być zawsze tam gdzie ja? - warknęłam niezadowolona.
- Ah jak ja uwielbiam cię wkurzać. - zaśmiał się i puścił mnie pierwszą.
Weszłam do szkoły o dziwo Luke nie poszedł za mną w stronę szatni. Wychodząc spotkałam Kierana.
- Hej Lily - uśmiechnął się i przytulił mnie na powitanie. Niechętnie odwzajemniłam uścisk i spojrzałam na bruneta podejrzliwie.
- Co wy tacy mili dzisiaj?
- Mili? Nie co ty wydaje ci się. - spoważniał i razem ruszyliśmy w stronę sali w której miała odbyć się lekcja matematyki. Po drodze spotkaliśmy również Ashton'a i Calum'a. Oni już niestety tacy mili nie byli.
- Wiecie co chłopaki? - zaczął Ashton - Luke wczoraj się trochę zabawił.
Calum i Kieran zabuczeli równo.
- A co z Lily?
- Chyba da sobie spokój... Ale mówię wam ta laska... - podciągnął ostatnią literę i zaśmiał się.
Przewróciłam oczami i wyminęłam ich. Co za skończeni idioci. Jarać się tym że ich kumpel zaliczył kolejną laskę. Weszłam do klasy i przeprosiłam nauczyciela za spóźnienie. O dziwo Hemmings siedział na swoim miejscu i był skupiony lekcją. Zajęłam miejsce i wypakowałam książki.
- I co jak minęła noc? Dobra była?
- A żebyś wiedziała - pokiwał głową i zaczął pisać coś w zeszycie zadowolony z siebie.
Postanowiłam pójśc w jego kroki i również zainteresować się lekcją. Em nie zjawiła się na pierwszej lekcji bo przyszła dopiero po 2.
- Hej Lil - uścisnęła mnie przyjaźnie na powitanie.
- Hej - odwzajemniłam uścisk i wyszczerzyłam zęby.
- Chodź zjemy coś - złapała mnie za rękę i udałyśmy się do stołówki. Tam złapałayśmy za nasze ulubione kanapki i usiadłyśmy do wolnego stolika. Po krótkiej chwili na salę wszedł Luke. Miał na sobie bluzkę z Nirvany, czarne poszarpane rurki i do tego jak zwykle Vansy. Muszę przyznać że uwielbiałam jego styl jak i całej jego paczki. Spoglądałam na niego kątem oka i zauważyłam że zbliża się w naszą stronę. Nie spytał czy może się dosiąść, usiadł i zaczął jeść.
- Smacznego - powiedziałam z sarkazmem.
- Dzięki - ukazał kciuka w górę i nie przerywał posiłku.
- Wiesz co Em ja już idę odechciało mi się jeść - wstałam od stołu i odłożyłam tackę na wyznaczone do tego miejsce. Luke poszedł w moje ślady po czym stanął obok mnie.
- Chodź - uśmiechnął się
- Co knujesz? - przymużyłam oczy
- Nic, chodź - zaśmiał się i złapał mnie za rękę.
Wyszliśmy z budynku szkoły i udaliśmy się do jego czarnego BMW.
- Co ty znowu wymyśliłeś?
- Zaufaj mi.
- Przykro mi ale tobie się chyba nie da zauwać.
- To dla twojego bezpieczeństwa - nagle z auta wyszedł Calum.
- Że co proszę? Nidzie z wami nie jadę możecie to zrozumieć? Nie jestem pionkiem w waszej grze.
- Lily... - zaczął zrezygnowany Luke.
- Co ty nagle taki grzeczny się zrobiłeś? Mam cię dosyć Hemmings zrozum to w końcu! - obróciłam się na pięcie i już miałam wejść do szkoły gdy nagle poczułam męskie dłonie na moim brzuchu.
- Nie marudź kurwa - warknął zdenerwowany Hood. Blondyn otworzył tylnie drzwi i wpakowali mnie do samochodu po czym ruszyliśmy z piskiem opon. Przemierzaliśmy ulice Nowego Jorku. Jechaliśmy już dosyć długo około 2 godzin.
- Powiecie mi w końcu gdzie jedziemy?
- Lily skończ gadać bo już mnie uszy bolą - wymamrotał Luke. Wywróciłam oczami i wbiłam wzrok w wielkie wieżowce, sklepy i przechodniów. Wtem skręciliśmy do jakiejś ciemnej uliczki. Przestraszyłam się. W co ja się wpakowałam...
- Wysiadaj - szepnął brunet i Luke wyszedł z auta. Otworzył mi drzwi i złapał za ramię po czym udaliśmy się w nieznane mi dotychczas miejsce. Otworzył drzwi a w środku roiło się od motocyklistów i plastików z krótkimi spódniczkami lepiących się do mężczyzn niczym pszczoły do miodu.
- Po co mnie tu zabraliście? - szepnęłam mu do ucha tak aby mnie usłyszał.
- Przypomnij sobie pierwszy dzień w szkole. Korytarz. Dzwonek na lekcje. - szliśmy dalej w kierunku baru.
- Przepraszam.
Chłopak zatrzymał się i zrobił wielkie oczy.
- Masz czego chciałeś. Przepraszam że jestem taką idiotką bo przez przypadek na ciebie wpadłam. Ale kurcze chyba każdy popełnia błędy?
Chłopak bez słowa puścił moją dłoń i zajął miejsce przy barze. Ku mojemu zdziwieniu podeszłam do niego a za mną znalazł się Hood oraz Irwin.
- Już? - spytał zaciekawiony Ashton.
- To nie ma sensu chłopaki. Jedziemy stąd.
- Co ty pierdolisz? - zmarszczył się Calum.
- Nie mogę jasne?
Z zaciekawieniem przyglądałam się ich konwersacji i poruszałam opuszkami palców o blat w rytm I see fire Ed'a Sheeran'a.
- Skończyliście?
- Tak, ale będziesz tego żałował.
- Najwyżej...
Blondyn złapał mnie za rękę i udaliśmy się na parkiet.
- Luke o co im chodziło?
- O nic Sweety, nie przejmuj się...
- Nie mów tak do mnie - burknęłam.
Chłopak bez słowa złapał mnie w talii i tańczyliśmy w rytm muzyki. Położyłam głowę na jego torsie i zamyśliłam się na chwilę. Czemu zadaję się z chłopakiem który najwidoczniej ma wobec mnie złe zamiary? Dlaczego daję mu sobą manipulować? Myślałam że jestem na tyle dojrzała że potrafię odróżnić dobre od złego. Nie wiem nawet kiedy tak się do siebie zbliżyliśmy...

Następnego dnia obudziłam się po środku łóżka wedle Luke'a i Ashton'a. O cholera... Czy właśnie stało się to przed czym ostrzegała mnie Emily? Podniosłam się na łokciach i zauważyłam Calum'a oraz Kieran'a którzy śpią na osobnych łóżkach.
- O wstałaś już. - uśmiechnął się Cal i wstał z miejsca. Podszedł do mnie i wskazał ręką na wielkie podwójne drzwi. - Chodź. - uśmiechnął się szczerze.
Wstałam niepewnie z miejsca  i poszłam za chłopakiem. Drzwi te prowadziły do salonu połączonego z kuchnią i jadalnią. Muszę przyznać że cały ich apartament był większy niż mój dom. Ściany były białe wchodzące trochę w beż. Na ścianie z ogromnym telewizorem znajdowały się obrazy wieży Eiffela oraz londyńska budka telefoniczna. Kuchnia zajmowała najmniejszą część całego pomieszczenia mimo to i tak była rozległa.  Znajdował się tam również barek. Zawsze marzyłam o takim w swoim domu.
- Ładnie tu.
- To nasz apartament.
- Domyślam się.
- Napijesz się czegoś?
- Może wody... - powiedziałam i rozejrzałam się jeszcze raz po pokoju i zajęłam miejsce przy barku.
Calum powędrował do kuchni i wrócił z butelką wody. Podał mi ją i usiadł koło mnie.
- Dzięki - puściłam mu oczko.
- Nie podrywaj mnie. Twój chłopak o tym wie? - rozweselił się
- Jaki mój chłopak? - zdziwiłam się.
- No ten blondyn który śpi z jakimś facetem w moim łóżku.  - oboje zaśmialiśmy się - Nie mów że nic do niego nie czujesz. - spoważniał.
- Ja... Sama nie wiem. Po waszym zachowaniu nie wiem czego się po was spodziewać. - uśmiechnęłam się lekko.
- On to robi dla twojego bezpieczeństwa. Gdyby nie on Ty i twoja siostra dawno byłybyście na innym świecie...
______________

Przepraszam że tak późno dodaję ( i teraz słabe tłumaczenie : ) poprawiałam oceny. Właściwie cały czas poprawiam ale jest weekend więc postanowiłam trochę pochillować i napisałam ten rozdział. I jak, podoba się? Ja sądzę że jest kiepski ale totalny brak weny mnie ogarnął.


Czekam na szczere komentarze <3

@xcdiee


niedziela, 18 maja 2014

Chapter one

Hej kochani :)
Chciałam tylko powiedzieć że ta czcionka  oznacza SMS'a a ta że Lily o czymś myśli. Myślę że zrozumieliście bo nie jestem zbyt dobra w tłumaczeniu, whatever...
Zapraszam na 1 rozdział! :)

________

Po skończonej matematyce wraz z Em udałyśmy się do jadalni gdzie miałyśmy zjeść drugie śniadanie. Stanęłyśmy w kolejce więc stwierdziłam że wykorzystam sytuację i zapytam się o parę rzeczy.
- Em, kto to jest właściwie ten Luke?
- Nie chcesz wiedzieć - machła ręką - Ale lepiej się z nim nie zadawaj. No chyba że lecisz na gwałcicielo-złodziejo-ćpuno bóg wie co.
- Że co? - zrobiłam wielkie oczy.
- No tak, ma na swoim koncie już parę panienek z naszej szkoły.
- Ale jak to, co na to nauczyciele, rodzice, policja? - spytałam oburzona kładąc napój i kanapkę na tackę.
- Nikt oprócz uczni o tym nie wie. Nikt nie chce z nim zadzierać i ty lepiej też nie próbuj.
Udałyśmy się do wolnego stolika gdzie skonsumowałyśmy posiłek. Ciągle nie mogłam przestać myśleć o tym co za świnia z tego całego Luke'a. Nie mogę zaprzeczyć że był przystojny, te blond włosy,niebieskie oczy i kolczyk w wardze. Ale zaraz, o czym ja myślę. Po skończonym posiłku odniosłyśmy tacki i udałyśmy się na następną lekcję - historię.
- Pamiętaj Lily, nie wychylaj się. - ostrzegła mnie Emily.
Odwróciłam się do niej i odpowiedziałam
- Jasne...
- Uważaj! - krzyknęła lecz było za późno. Wpadłam na Luke'a. Super.
- O boże...- przerwałam i spojrzałam w jego niebieskie wielkie oczy - nie chciałam, zagadałam się - dokończyłam i zmarszczyłam czoło. Rozejrzałam się po korytarzu. Nikogo już tam nie było nawet Em.
- Więc lepiej się więcej nie zagaduj - powiedział i przywarł mnie do ściany. - Bo nigdy nie wiesz jak to może się skończyć - szepnął mi do ucha a odsuwając się przejechał ustami po moim policzku. Chyba nigdy w życiu tak się nie bałam, ale w sumie nie miałam zamiaru go przepraszać.
- Że co proszę? Co ty sobie wyobrażasz? Myślisz że możesz wszystko a tak na prawdę jesteś totalnym zerem! - zrzuciłam jego dłonie z moich bioder i pchnęłam go tak abym mogła odejść.
- Wypluj to - powiedział nieco groźniejszym tonem i złapał mnie za nargarstek.
- Dobrze. - uśmiechnęłam się szeroko i plunęłam prosto w środek jego twarzy. - Pasuje czy może coś jeszcze mam wypluć? - wyrwałam się z jego uścisku i ruszyłam w stronę klasy.
- Pożałujesz tego!
Pokazałam mu tylko środkowego palca nawet się nie obracając.
Zapukałam do drzwi i nieśmiało je otworzyłam.
- Dzień dobry, przepraszam za spóźnienie miałam problem ze znalezieniem klasy ale już jestem. -uśmiechnęłam się i zajełam miejsce obok Emily.
- Jak to nie mogłaś znaleźć a gdzie Luke przecież to on miał ci pomagać.
- Um... - szybko Lily wymyśl coś - tak tak, Luke miał mi pomóc ale musiał wyjść dostał jakiś telefon, czy coś - ostatnie dwa słowa wypowiedziałam o ciut ciszej i wypakowałam książki.
Przez resztę dnia Luke nie pojawił się w szkole i zniknął również jego brązowo włosy kolega. Od Emily dowiedziałam się że nazywa się Kieran.
Kieran i Luke ah już znam imiona moich nowych problemów...
Po skończonych lekcjach usiadłam przy swojej szafce i bawiłam się telefonem czekając na młodszą siostrę. Nagle poczułam powiew zimnego powietrza a kołomnie znalazł się Kieran.
- Hej. - uśmiechnął się i podał mi rękę na powitanie.
- Do widzenia? - wstałam, włożyłam telefon do torby i ruszyłam w stronę wyjścia.
- Poczekaj chcę cię poznać - zachowywał się zupełnie jak jakiś napalony fan swojego ulubionego zespołu.
- Boże, weź się odczep mam już dość Ciebie i tego twojego Luke'a a to dopiero pierwszy dzień...
- Czemu dość? Myślałem że Luke ci się podoba no wiesz tak ładnie na niego patrzyłeś. Słodko byście razem wyglądali.
- Nie dzięki, nie gustuję w gwałcicielach. - wyszczerzyłam zęby i pchnęłam drzwi wejściowe. Przy barierce stał Luke. No pięknie jeszcze jego mi tutaj brakowało. Zmierzył mnie od stóp do głów i uśmiechnął się szyderczo. Ni stąd ni zowąd poczułam że ktoś łapie mnie za rękę. To Maddie. Uff całe szczęście.
- Kto to? - ruszyła dziwnie brwiami i wskazała na nich palcem.
- Chodzą ze mną do klasy, nie wnikaj, chodź. - pociągnęłam ją i ruszyłam przed siebie.
- Lily? - Luke znalazł się obok mnie i popatrzył mi w oczy. - Odprowadzę cię.
- Chyba sobie żartujesz. Weź lepiej zniknij mi z oczu jasne? - przyspieszyłam tępo i wyszłam z terenu szkoły. Najwidoczniej Hemmings dał sobie spokój bo został przed szkołą. Nie mogłam przestać o nim myśleć. Czemu nagle zrobił się taki miły. Nie jestem taka głupia żeby nabrać się na te jego durnowate pomysły...

****
Nieznany : Wyjrzyj przez okno :)

Przeczytałam treść sms'a chyba 10 razy zanim wstałam z fotela i faktycznie wyjrzałam przez okno. Moim oczom ukazało się czarne BMW a przy nim kto? No kto inny jak pan Hemmings.
- Czego chcesz? - spytałam zirytowana i związałam włosy w kucyk.
- Chciałem cię zobaczyć.
- Proszę widzisz mnie a teraz weź zejdź mi z oczu.
- Nie tak łatwo Sweety. Chyba coś ci powiedziałem dziś na korytarzu.
- Co ty sobie myślisz? Że ja ci będę Allachy strzelać? Nie te drzwi kochany. - zamknęłam okno i opuściłam żaluzje. Wzięłam jeszcze łyka soku pomarańczowego który znajdował się na moim stoliku nocnym i nawet nie przebierając się poszłam spać.

** Następny dzień **
Wstałam o 8. Super, zaspałam. Szybko wyskoczyłam spod kołdry i wygrzebałam jakąś świeżą bluzkę, przebrałam się, złapałam za torbę i wybiegłam z domu. Myślałam że reszta domowników też zaspała ale podjazd był pusty. Pewnie przecież po co na mnie czekać.  Ruszyłam w drogę i nagle zauważyłam to samo BMW które stało wczoraj pod moim domem. Wyszedł z niego Luke, Kieran i jeszcze jeden nieznany mi chłopak ale on w odróżnieniu od reszty wyglądał na takiego "mamin synka". Popatrzyłam prosto w oczy Luke'a a on podszedł do mnie i objął mnie w pasie.
- Łapy przy sobie!
- Chodź pojedziesz z nami, chyba nie chcesz się spóźnić. - powiedział z sarkazmem.
- Już się spóźniłam a teraz bierz te łapska - próbowałam zrzucić je z siebie niestety blondyn był silniejszy.
- Oj Lily jesteś jeszcze taka głupiutka.
- Mimo to i tak mądrzejsza od ciebie - odwróciłam wzrok i głośno wypuściłam powietrze.
Na chwilę zamilkliśmy. Kieran i ten drugi wsiedli do auta i odjechali. Luke obrócił się i machnął rękoma a ja nie mogłam powstrzymać się od śmiechu.
- No, teraz to chyba oboje musimy iść pieszo - powiedziałam zwinnie go wymijając i lekko się uśmiechłam. Usłyszałam tylko głośne "FUCK". Obróciłam się a zrezygnowany Luke szedł z plecakiem ciągnąc go po ziemi. Po 15 minutach byłam już na miejscu w po paru minutach zjawił się również blondyn. Nie chcecie wiedzieć jak to wyglądało...
- Lily, najpierw ty za chwilę on, czy coś ten no... wiesz... - spytała z przerażeniem w oczach Em.
- Że co proszę? Za kogo ty mnie masz? - zmarszczyłam czoło
- Nie no, wiesz opowiadałam ci te historie o nim i może on no wiesz...
- Nic z tych rzeczy, nie dam się mu zmanipulować jak wy wszyscy tutaj. Ja w przeciwieństwie do was potrafię się mu postawić a nie zachowywać się jak jego kolejna zdobycz na ścianie z trofeami.
Emily pokiwała przecząco głową i postanowiła zająć się tematem lekcji. Ja w sumie zrobiłam to samo. Po naszej wymianie zdań cały dzień się do siebie nie odzywałyśmy. Na przerwie poszłam do toalety. Zamknęłam kabinę a po chwili usłyszałam pukanie.
- Zajęte!
Pukanie nie ustawało więc postanowiłam otworzyć i dać do zrozumienia że to miejsce jest już zajęte.
- Mówię przecież że zajęte! - moim oczom ukazał się Luke - boże kiedy ty mi dasz w końcu spokój?
Chłopak wszedł do środka i zamknął drzwi na zamek.
- Hej Sweety. - uśmiechnął się.
- Czy ciebie już do końca powaliło? Otwórz te drzwi!
- Dalej się mnie nie boisz?
- Kiedy zrozumiesz że nie dam się tobie zmanipulować? Jesteś nikim! - ostatnie słowo podkreśliłam głośnym tonem.
- Nikim powiadasz?
- Ładna pogoda dzisiaj co nie?
- Ty jesteś ładniejsza - pogłaskał mnie po policzku.
Rozejrzałam się po ciasnym pomieszczeniu
- Trochę tu ciasno nie sądzisz?
- Tak, troszkę tak ale nie szkodzi.
- Chyba słyszałam dzwonek powinniśmy iść na lekcje. - Ah, jak ja lubię go irytować...
- E tam mi się nigdzie nie śpieszy - powiedział po czym musnął moje usta. Nie ukrywam że byłoby fajnie gdyby nie ten jego durny charakter.
- Luke możesz już skończyć być takim cholernym idiotą?
- Jak mam skończyć coś co jeszcze pożądnie się nie zaczęło? Jeszcze się przekonasz jaki jestem na prawdę- uśmiechnął się łobuzersko i otworzył drzwi.
- Proszę panie przodem. - wskazał ręką na wyjście.
- Ależ dziękuję - udałam zaskoczoną i udałam się do klasy w której za chwilę miała zacząć się lekcja. Reszta dnia minęła spokojnie a Luke nie dawał żadnych "oznak życia". Zachowywał się jak normalny uczeń. Jedyne co dręczyło mnie przez cały dzień to to że nigdzie nie widziałam Maddie. Postanowiłam więc pójść do jej nauczycielki i spytać czy była dzisiaj w ogóle w szkole.
- Była przez pierwsze 2 lekcje a potem odebrał ją jakiś chłopak. Miał jasno brązowe włosy powiedział że wasz tato kazał mu to zrobić.
- Co? Jak mogła pani oddać jakiemuś chłopakowi moją siostrę.
- Ja nie wiedziałam, przepraszam muszę iść - wskazała kciukiem na salę w której miała zacząć się lekcja.
- No pięknie - powiedziałam sama do siebie i przejechałam dłonią po włosach. Spojrzałam na schody. Siedział na nich Luke.
- Luke! - krzyknęłam i podbiegłam do blondyna.
- Whats up Sweety?
- Nie mów tak na mnie jasne?
- Ok ok sorry, a więc co jest?
- Gdzie jest moja siostra?
- Heh... - zobaczyłam że zrobiło mu się bezręcznie.
- Co 'heh'? Mów mi gdzie ona jest wiem że to wasza sprawka!
- Chodź. - złapał mnie za rękę i pociągnął mnie w stronę wyjścia.
- Ja nigdzie z tobą nie jadę! - próbowałam mu się sprzeciwić - na marne...
- Chcesz siostrzyczkę czy nie? - odwrócił się, przybliżył się do mnie a nasze usta prawie się zetknęły.
Przytaknęłam.
- No właśnie.
Wsiedliśmy do auta i pojechaliśmy w stronę największego wieżowca w całym Nowym Jorku. Kiedy dojechaliśmy na miejsce zobaczyłam Kierana a obok niego moją siostrę którzy siedzieli na ławce i zajadali się lodami. W końcu mogłam oddetchnąć z ulgą.
- Maddie co ty tutaj z nim robisz? - odgarnęłam włosy które bez przerwy wlatywały mi na twarz.
- Nic. - powiedziała obojętnie i zaczęła konwersację w Kieranem. Odwróciłam się w stronę Luke'a a wtem podszedł do nas chłopak który towarzyszył im rano.
- O hej - silno uścisnęli swoje dłonie na przywitanie - Lily to jest Ashton ale mówimy mu Ash, Ash to jest Lily ta nowa...
- Hej - uśmiechnął się i podał mi rękę.
- A więc to ty dziś zwinąłeś moją siostrę ze szkoły? - skrzyżowałam ręce na brzuchu i popatrzyłam na nowo poznanego chłopaka.
- No tak, ale to był pomysł Luke'a - wytłumaczył się.
- Jasne, ale nigdy więcej takich numerów jasne? Chodź Madd idziemy. - odwróciłam się w jej stronę.
- Wejdźcie - zaproponował Luke.
- Chcesz żebym sama weszła do twojej pułapki? - zaśmiałam się.
- Nie mam przecież wobec ciebie złych zamiarów.
- Wolę nie ryzykować. W końcu pamiętasz co powiedziałeś mi na korytarzu - zacytowałam jego słowa i wraz z siostrą ruszyłam w stronę domu. Luke zachowywał się conajmniej dziwnie. Najpierw mi grozi,potem odstawia jakieś dziwne teatrzyki w toalecie następnie porywa mi siostrę a na koniec udaje miłego i przyjaznego chłopczyka. Niestety nawet tak silna osoba jak ja dała mu się zmanipulować...

____

Zostaw po sobie jakiś ślad w komentarzu, to zawsze pociesza! <3

@kieroismyhero




piątek, 16 maja 2014

Prolog

Cześć!
Chciałabym was powiadomić że ten prolog jest zupełnie inny od tego który mogliście tu znaleźć wcześniej.
Zmieniłam zdanie co do głównego tematu opowiadania, więc proszę przeczytajcie to jeszcze raz, ponieważ jest to zupełnie inna historia!
______

Chyba każdy chociaż raz miał poczucie samotności. Wtedy wolimy zamknąć się w pokoju z książką w ręce i słuchawkami w uszach. Przynajmniej ja. Nie jestem przeciętną nastolatką. Zamiast iść na dyskotekę wolę wyjść na spacer z psem lub posiedzieć w samotności nic nie robiąc. Z czasem zaczęłam zdawać sobie sprawę z tego że to właśnie przez to jestem samotna. Sama to do siebie przyciągam, chociaż prawdę mówiąc pasuje mi to. Nie lubię ludzi, nigdy ich nie lubiłam. Wszyscy są mili tylko wtedy kiedy czegoś chcą, a kiedy my czegoś potrzebujemy nagle ich nie ma. Z rozmyśleń wyrwał mnie ojciec wpadający jak burza do mojego pokoju.
- Kupiłem ci książki do szkoły. Masz już wszystko? - spytał kładąc stertę podręczników na biurku.
- Tak, myślę że tak. Dziękuję. - uśmiechnęłam się.
Szczerze? Strasznie bałam się iść do nowej szkoły. Przeprowadziliśmy się do Nowego Jorku 5 dni temu. Cieszył mnie fakt że tutaj nikt nie zna mojej przeszłości. Jako że była już 22 udałam się do toalety i wzięłam szybki prysznic,umyłam zęby i zrobiłam resztę rzeczy które zazwyczaj robi się wieczorem. Przed spaniem poszłam jeszcze po szklankę wody i byłam gotowa by odpłynąć do krainy morfeusza...

***
Obudziłam się o 6:30. Leżałam jeszcze chwilę w łóżku przeglądając parę stronek na telefonie a po 20 minutach postanowiłam wziąć się w garść i zacząć się szykować. Ruszyłam w stronę szafy i zaczął się mój codzienny koszmar. Nigdy nie wiedziałam w co się ubrać, zresztą chyba nie tylko ja. Wygrzebałam jakąś pogniecioną koszulkę zespołu KISS, czerwone szorty i długie białe Convers'y. Włosy zostawiłam rozpuszczone, jedynie tylko trochę wyprostowałam końcówki. Nałożyłam jeszcze tylko mascarę i byłam gotowa. Zeszłam na dół gdzie spotkałam tatę i młodszą siostrę Madison. Zajęłam miejsce obok niej i czekałam aż tata poda nam śniadanie. Zawsze on się tym zajmował, miał niezłą smykałkę do gotowania.
- Na pewno wszystko macie? - spytał zmartwiony i postawił przed nami talerz z wielką stertą naleśników.
- Tak - odpowiedziałyśmy równo i rzuciłyśmy się na jedzenie.
- Zjedzcie i odwiozę was, akurat poznacie trochę okolicę. Lily mam prośbę, poczekasz godzinę po lekcjach na Maddie.
- Ale ...
- Żadne ale - przerwał mi i wziął łyka kawy - ona ma 10 lat, nie będzie sama wracać przez tak zatłoczone miasto. To już nie jest mała wioska w Anglii gdzie nie jeździło żadne auto. Musisz się do tego przygotować.
- No dobra - przewróciłam oczami i wstałam od posiłku łapiąc swoją torbę i zarzuciłam ją na ramię. - Chodźmy już, nie chcę się spóźnić w pierwszy dzień. - obróciłam się na pięcie i otworzyłam drzwi wejściowe. Pogoda była idealna. Mimo wczesnej godziny słońce już dawało popalić. Wsiadłam na przednie siedzenie i czekałam na resztę.
- Możecie się ruszyć? - krzyknęłam zakładając okulary przeciwsłoneczne po czym zapięłam pasy.
Za chwilę dołączyła do mnie reszta i mogliśmy ruszać. Do szkoły nie było dosyć daleko, jakieś 5 minut drogi autem.
- Trzymajcie się. Gdyby coś się stało to dzwoń. - zasalutował i ruszył.
- Jasne... - szepnęłam pod nosem. - Więc co Maddie, o której dzisiaj kończysz? - spytałam siostry i weszłyśmy do szkoły.
- O 14. - odburknęła. Podbiegł do nas jakiś chłopak mniej więcej w jej wieku.
- Hej! To ty jesteś ta nowa?
Przytaknęła.
- Chodź pokażę Ci gdzie mamy lekcje! - złapał ją za rękę i pobiegli razem do swojej klasy.
- Jasne! Zostaw mnie tu samą! Nic nie szkodzi! - pokiwałam głową i skierowałam się w stronę wielkiej tablicy. Znalazłam na niej swój plan lekcji i klasę w której miała się odbyć lekcja matematyki.
- Ciekawe gdzie znajdę tą salę w tej wielkiej szkole - powiedziałam sama do siebie i odwróciłam się. Moim oczom ukazał się wysoki blondyn w czarnej bluzie z zarzuconym na głowę kapturem. Obok niego stała nauczycielka.
- Witaj, ty pewnie jesteś Lily.
- Tak, to ja - uśmiechnęłam się.
- Przedstawiam Ci Luke'a. Będzie ci pomagał odnaleźć się w naszej szkole, bo jak zauważyłaś jest bardzo wielka. - powiedziała i pogłaskała mnie po ramieniu.
- Nie będę nikomu w niczym pomagał. Nie może pani wziąć kogoś innego? - przekręcił oczami.
- Nie Luke, musisz nauczyć się współpracować z innymi uczniami.
- Wie pani co, to chyba nie będzie konieczne, dam sobie radę. - machnęłam rękoma i po paru minutach znalazłam salę z numerem 114. To chyba tu - pomyślałam i zapukałam w drzwi.
- Proszę! - odezwał się gruby męski głos.
Otworzyłam niepewnie drzwi a za mną pojawił się Luke. Wyminął mnie i usiadł na swoje miejsce bez słowa.
Nauczyciel zmierzył mnie wzrokiem
- Proszę, wejdź. Ty zapewne jesteś Lily.
- Uhm, tak przepraszam - przejechałam dłonią po włosach i weszłam do klasy. - Lily Hemington. - podałam mu rękę i uśmiechnęłam się szeroko.
- Dobrze więc wybierz jakieś wolne miejsce i możemy zaczynać. - usiadł na swoje miejsce i otworzywszy dziennik zaczął sprawdzać obecność.
Zajęłam miejsce w przedostatniej ławce, po lewej stronie. Chciałam zmienić swoją decyzję ponieważ za mną siedział Luke a on już od początku mnie znienawidził, lecz nauczyciel kazał mi już usiąść. Wzięłam głęboki wdech i usiadłam rozpakowując podręczniki.
- Hej, jestem Emily. - podała mi rękę ciemno włosa dziewczyna.
- Hej - uśmiechnęłam się - Lily.
- Tak tak wiem. Każdy wie. - zaśmiała się i kontynuowała - Fajnie że w końcu przyszedł ktoś normalny do tej klasy.
- O czym mówisz?
- O tym że zostaniesz moją koleżanką - zaśmiała się.
- Nie, chodzi mi o to że w końcu przyszedł tutaj ktoś normalny.
- Ah, sory. No bo wiesz tutaj to z nikim się nie dogadasz. Masz do wyboru plastiki, zjarańców  lub kujonów. A widać że ty jesteś na luzie zupełnie tak jak ja.
Zaśmiałam się i obróciłam się w stronę tablicy. Przez chwilę starałam się skupić na lekcji ale niestety wcześniej poznany rebel tylko mi to utrudniał.
- Panie Hemmings! Może pan się trochę uciszyć?
Blondyn totalnie go olał i kontynuował swoją konwersację z ciemnowłosym kolegą. Cała klasa miała przerażone miny, jakby diabła zobaczyli. Ok, muszę przyznać że trochę dziwiło mnie ich zachowanie, dopóki się czegoś o nim nie dowiedziałam...

_______

@kieroismyhero