niedziela, 25 maja 2014

Chapter two

W końcu nadszedł ten dzień - piątek. Wraz z Emily postanowiłyśmy wybrać się do najpopularniejszego klubu w Nowym Jorku i oderwać się od wszystkich problemów i zmartwień. Ubrałam się w czarną sukienkę która sięgała mi do połowy ud, czarne niezbyt wysokie szpilki a włosy spięłam w wysokiego 'rozwalonego' kucyka. Mój ojciec oraz Maddie wyjechali na weekend do naszej ciotki. Szczerze mówiąc ani razu jej na oczy nie widziałam ale mimo to i tak nie miałam zamiaru marnować sobie 2 dni wolnej chaty i jechać na farmę i pomagać jej doić krowy.
- Gotowa? - wykrzyczała Em i stanęła przede mną próbując zwrócić uwagę na swój wygląd. Bez słowa wstałam z kanapy, złapałam za torebkę i wyszłam z domu.
- Też ślicznie wyglądasz! - wydarła się niechętnie i ruszyła za mną.
Do klubu było dosyć daleko bo jakieś 40km ale nie przejmowałam się tym, tutaj chodziło tylko o to żeby dobrze się zabawić. No i chyba się przeliczyłyśmy... Pod wejściem stało 2 ochroniarzy którzy sprawdzali dowody których oczywiście jako niepełnoletnie osoby nie posiadałyśmy. Próbowałyśmy ich przekonać jednak nie reagowali na nasze prośby a wręcz nas olali i nie zwracali na nas uwagi. Zrezygnowane obróciłyśmy się już z zamiarem wyjścia a wtedy do klubu wszedł Luke.
- One są ze mną - uśmiechnął się do jednego z ochroniarzy i przepuścił nas. Od razu zmierzyłyśmy w stronę baru i zajęłyśmy 2 wolne miejsca. Luke stanął między nami i oblizał usta.
- Co ty się tak ciągle liżesz? - zaczęła Emily.
- W czym ty masz problem dziewczynko? Nie dość że pomagam ci się tutaj wkręcić to jeszcze masz jakiś problem.
- No bez powodu byś tego nie zrobił. Ja już wiem co knujesz. - przymrużyła oko i wstała z miejsca udając się w stronę toalety.
Luke usiadł na wolne miejsce i obrócił się w moją stronę.
- Luke? - popatrzyłam w jego oczy. Poczułam pieczenie na policzkach. Pierwszy raz zawstydziłam się kiedy z nim rozmawiałam.
- Co?
- Dlaczego ostatnio zrobiłeś się dla mnie taki... Miły?
- Lily to nie miejsce i czas żeby o tym rozmawiać...
- O co ci teraz chodzi?
- O to że nie będziemy teraz o tym rozmawiać? Zrozum nie mam ochoty.
- Ale ja mam!- zakrzyczałam niczym dziecko cieszące się z zabawki wyczekiwanej przez wieki.
- Dobrze więc chodź - złapał mnie za rękę i wyszliśmy z klubu. Usiedliśmy na ławkę i zapadła niezręczna cisza.
- No więc...- pomachałam ręką w geście by już zaczął.
- Dobrze więc na początku muszę przyznać że wybrałem cie jako ofiarę ale potem stało się coś dziwnego. Coś co nigdy wcześniej nie czułem. Poczułem do ciebie jakąś więź wiem to dziwne sam nie mogę w to uwirzyć.
- To twoja kolejna gierka prawda? - zmarszyczłam czoło.
- Co? Żadna gierka mówię całkiem serio. - popatrzył mi w oczy.
- Kłamiesz. Myślisz że jestem głupia i że dam się nabrać na twoje żarty?
- Lily o czym ty mówisz? Wyznaję Ci miłość a ty bierzesz to za żart? - spoważniał. Co jeśli to prawda...
- Przepraszam. Ale kiedy usłyszałam te historie o tobie. I to jak bardzo mi się podobasz... Nie mogłam pogodzić tych dwóch rzeczy...
Do oczu napłynęły mi łzy. Próbowałam powstrzymać się od płaczu jednak Luke to zauważył.
- Ej, nie płacz. Wszystko jest ok - przytulił mnie a potem na chwilę się odsunął i spojrzał na mnie. Wiedziałam o co mu chodzi więc kiwnęłam głową a nasze usta...

-LILY! WSTAWAJ ILE MAM CIĘ BUDZIĆ? Boże święty znowu zaspałaś... Co się z tobą dzieje o czym ty myślisz. - powiedział załamany ojciec i wyszedł z pokoju.
Jezu co za koszmar! To było tak realistyczny że aż nie mogę uwierzyć że to był tylko sen. Wstałam z niechęcią i szybko się przyszykowałam. Tym razem tato zawiózł mnie do szkoły dzięki czemu nadrobiłam parę straconych minut.
- Jak tam ci idzie w szkole, opowiadaj.
- Dobrze, a jak ma być - odburknęłam.
- Ej co jest?
- Nic.
- Przecież widzę że coś cię dręczy.
- Nic takiego pokłóciłam się z koleżanką.
- Na pewno?
- Tak tato proszę cię daj spokój... - pokiwałam głową i wyszłam z auta.
Przede mną stanął Luke.
- Musisz być zawsze tam gdzie ja? - warknęłam niezadowolona.
- Ah jak ja uwielbiam cię wkurzać. - zaśmiał się i puścił mnie pierwszą.
Weszłam do szkoły o dziwo Luke nie poszedł za mną w stronę szatni. Wychodząc spotkałam Kierana.
- Hej Lily - uśmiechnął się i przytulił mnie na powitanie. Niechętnie odwzajemniłam uścisk i spojrzałam na bruneta podejrzliwie.
- Co wy tacy mili dzisiaj?
- Mili? Nie co ty wydaje ci się. - spoważniał i razem ruszyliśmy w stronę sali w której miała odbyć się lekcja matematyki. Po drodze spotkaliśmy również Ashton'a i Calum'a. Oni już niestety tacy mili nie byli.
- Wiecie co chłopaki? - zaczął Ashton - Luke wczoraj się trochę zabawił.
Calum i Kieran zabuczeli równo.
- A co z Lily?
- Chyba da sobie spokój... Ale mówię wam ta laska... - podciągnął ostatnią literę i zaśmiał się.
Przewróciłam oczami i wyminęłam ich. Co za skończeni idioci. Jarać się tym że ich kumpel zaliczył kolejną laskę. Weszłam do klasy i przeprosiłam nauczyciela za spóźnienie. O dziwo Hemmings siedział na swoim miejscu i był skupiony lekcją. Zajęłam miejsce i wypakowałam książki.
- I co jak minęła noc? Dobra była?
- A żebyś wiedziała - pokiwał głową i zaczął pisać coś w zeszycie zadowolony z siebie.
Postanowiłam pójśc w jego kroki i również zainteresować się lekcją. Em nie zjawiła się na pierwszej lekcji bo przyszła dopiero po 2.
- Hej Lil - uścisnęła mnie przyjaźnie na powitanie.
- Hej - odwzajemniłam uścisk i wyszczerzyłam zęby.
- Chodź zjemy coś - złapała mnie za rękę i udałyśmy się do stołówki. Tam złapałayśmy za nasze ulubione kanapki i usiadłyśmy do wolnego stolika. Po krótkiej chwili na salę wszedł Luke. Miał na sobie bluzkę z Nirvany, czarne poszarpane rurki i do tego jak zwykle Vansy. Muszę przyznać że uwielbiałam jego styl jak i całej jego paczki. Spoglądałam na niego kątem oka i zauważyłam że zbliża się w naszą stronę. Nie spytał czy może się dosiąść, usiadł i zaczął jeść.
- Smacznego - powiedziałam z sarkazmem.
- Dzięki - ukazał kciuka w górę i nie przerywał posiłku.
- Wiesz co Em ja już idę odechciało mi się jeść - wstałam od stołu i odłożyłam tackę na wyznaczone do tego miejsce. Luke poszedł w moje ślady po czym stanął obok mnie.
- Chodź - uśmiechnął się
- Co knujesz? - przymużyłam oczy
- Nic, chodź - zaśmiał się i złapał mnie za rękę.
Wyszliśmy z budynku szkoły i udaliśmy się do jego czarnego BMW.
- Co ty znowu wymyśliłeś?
- Zaufaj mi.
- Przykro mi ale tobie się chyba nie da zauwać.
- To dla twojego bezpieczeństwa - nagle z auta wyszedł Calum.
- Że co proszę? Nidzie z wami nie jadę możecie to zrozumieć? Nie jestem pionkiem w waszej grze.
- Lily... - zaczął zrezygnowany Luke.
- Co ty nagle taki grzeczny się zrobiłeś? Mam cię dosyć Hemmings zrozum to w końcu! - obróciłam się na pięcie i już miałam wejść do szkoły gdy nagle poczułam męskie dłonie na moim brzuchu.
- Nie marudź kurwa - warknął zdenerwowany Hood. Blondyn otworzył tylnie drzwi i wpakowali mnie do samochodu po czym ruszyliśmy z piskiem opon. Przemierzaliśmy ulice Nowego Jorku. Jechaliśmy już dosyć długo około 2 godzin.
- Powiecie mi w końcu gdzie jedziemy?
- Lily skończ gadać bo już mnie uszy bolą - wymamrotał Luke. Wywróciłam oczami i wbiłam wzrok w wielkie wieżowce, sklepy i przechodniów. Wtem skręciliśmy do jakiejś ciemnej uliczki. Przestraszyłam się. W co ja się wpakowałam...
- Wysiadaj - szepnął brunet i Luke wyszedł z auta. Otworzył mi drzwi i złapał za ramię po czym udaliśmy się w nieznane mi dotychczas miejsce. Otworzył drzwi a w środku roiło się od motocyklistów i plastików z krótkimi spódniczkami lepiących się do mężczyzn niczym pszczoły do miodu.
- Po co mnie tu zabraliście? - szepnęłam mu do ucha tak aby mnie usłyszał.
- Przypomnij sobie pierwszy dzień w szkole. Korytarz. Dzwonek na lekcje. - szliśmy dalej w kierunku baru.
- Przepraszam.
Chłopak zatrzymał się i zrobił wielkie oczy.
- Masz czego chciałeś. Przepraszam że jestem taką idiotką bo przez przypadek na ciebie wpadłam. Ale kurcze chyba każdy popełnia błędy?
Chłopak bez słowa puścił moją dłoń i zajął miejsce przy barze. Ku mojemu zdziwieniu podeszłam do niego a za mną znalazł się Hood oraz Irwin.
- Już? - spytał zaciekawiony Ashton.
- To nie ma sensu chłopaki. Jedziemy stąd.
- Co ty pierdolisz? - zmarszczył się Calum.
- Nie mogę jasne?
Z zaciekawieniem przyglądałam się ich konwersacji i poruszałam opuszkami palców o blat w rytm I see fire Ed'a Sheeran'a.
- Skończyliście?
- Tak, ale będziesz tego żałował.
- Najwyżej...
Blondyn złapał mnie za rękę i udaliśmy się na parkiet.
- Luke o co im chodziło?
- O nic Sweety, nie przejmuj się...
- Nie mów tak do mnie - burknęłam.
Chłopak bez słowa złapał mnie w talii i tańczyliśmy w rytm muzyki. Położyłam głowę na jego torsie i zamyśliłam się na chwilę. Czemu zadaję się z chłopakiem który najwidoczniej ma wobec mnie złe zamiary? Dlaczego daję mu sobą manipulować? Myślałam że jestem na tyle dojrzała że potrafię odróżnić dobre od złego. Nie wiem nawet kiedy tak się do siebie zbliżyliśmy...

Następnego dnia obudziłam się po środku łóżka wedle Luke'a i Ashton'a. O cholera... Czy właśnie stało się to przed czym ostrzegała mnie Emily? Podniosłam się na łokciach i zauważyłam Calum'a oraz Kieran'a którzy śpią na osobnych łóżkach.
- O wstałaś już. - uśmiechnął się Cal i wstał z miejsca. Podszedł do mnie i wskazał ręką na wielkie podwójne drzwi. - Chodź. - uśmiechnął się szczerze.
Wstałam niepewnie z miejsca  i poszłam za chłopakiem. Drzwi te prowadziły do salonu połączonego z kuchnią i jadalnią. Muszę przyznać że cały ich apartament był większy niż mój dom. Ściany były białe wchodzące trochę w beż. Na ścianie z ogromnym telewizorem znajdowały się obrazy wieży Eiffela oraz londyńska budka telefoniczna. Kuchnia zajmowała najmniejszą część całego pomieszczenia mimo to i tak była rozległa.  Znajdował się tam również barek. Zawsze marzyłam o takim w swoim domu.
- Ładnie tu.
- To nasz apartament.
- Domyślam się.
- Napijesz się czegoś?
- Może wody... - powiedziałam i rozejrzałam się jeszcze raz po pokoju i zajęłam miejsce przy barku.
Calum powędrował do kuchni i wrócił z butelką wody. Podał mi ją i usiadł koło mnie.
- Dzięki - puściłam mu oczko.
- Nie podrywaj mnie. Twój chłopak o tym wie? - rozweselił się
- Jaki mój chłopak? - zdziwiłam się.
- No ten blondyn który śpi z jakimś facetem w moim łóżku.  - oboje zaśmialiśmy się - Nie mów że nic do niego nie czujesz. - spoważniał.
- Ja... Sama nie wiem. Po waszym zachowaniu nie wiem czego się po was spodziewać. - uśmiechnęłam się lekko.
- On to robi dla twojego bezpieczeństwa. Gdyby nie on Ty i twoja siostra dawno byłybyście na innym świecie...
______________

Przepraszam że tak późno dodaję ( i teraz słabe tłumaczenie : ) poprawiałam oceny. Właściwie cały czas poprawiam ale jest weekend więc postanowiłam trochę pochillować i napisałam ten rozdział. I jak, podoba się? Ja sądzę że jest kiepski ale totalny brak weny mnie ogarnął.


Czekam na szczere komentarze <3

@xcdiee


6 komentarzy:

  1. Jest spoko *.*
    czekam na następny rozdział

    OdpowiedzUsuń
  2. Bardzo fajny rozdział. Czekam na następny!
    Zapraszam do czytania mojego ff http://superstar-fanfiction.blogspot.com/ oraz ff mojej koleżanki http://mysteriouslife-fanfiction.blogspot.com/
    @luvmy94

    OdpowiedzUsuń
  3. To jest naprawdę świetne masz talent. Ciekawe przed czym Luke ja i jej sis chroni?? Dodaj jak najszybciej. Weny życzy i dobrze poprawionych ocen. :-)

    OdpowiedzUsuń
  4. Pięknie, pięknie, pięknie! Też chcę tak pisać! Ty to masz talent! Proszę, dodaj następną część :*

    OdpowiedzUsuń
  5. Świetneeee <3 pisz szybko nastepne :-)

    OdpowiedzUsuń
  6. O jezu csnvhsbvhbfv GENIALNY <33333
    Czekam na nn <333333

    OdpowiedzUsuń