niedziela, 25 maja 2014

Chapter two

W końcu nadszedł ten dzień - piątek. Wraz z Emily postanowiłyśmy wybrać się do najpopularniejszego klubu w Nowym Jorku i oderwać się od wszystkich problemów i zmartwień. Ubrałam się w czarną sukienkę która sięgała mi do połowy ud, czarne niezbyt wysokie szpilki a włosy spięłam w wysokiego 'rozwalonego' kucyka. Mój ojciec oraz Maddie wyjechali na weekend do naszej ciotki. Szczerze mówiąc ani razu jej na oczy nie widziałam ale mimo to i tak nie miałam zamiaru marnować sobie 2 dni wolnej chaty i jechać na farmę i pomagać jej doić krowy.
- Gotowa? - wykrzyczała Em i stanęła przede mną próbując zwrócić uwagę na swój wygląd. Bez słowa wstałam z kanapy, złapałam za torebkę i wyszłam z domu.
- Też ślicznie wyglądasz! - wydarła się niechętnie i ruszyła za mną.
Do klubu było dosyć daleko bo jakieś 40km ale nie przejmowałam się tym, tutaj chodziło tylko o to żeby dobrze się zabawić. No i chyba się przeliczyłyśmy... Pod wejściem stało 2 ochroniarzy którzy sprawdzali dowody których oczywiście jako niepełnoletnie osoby nie posiadałyśmy. Próbowałyśmy ich przekonać jednak nie reagowali na nasze prośby a wręcz nas olali i nie zwracali na nas uwagi. Zrezygnowane obróciłyśmy się już z zamiarem wyjścia a wtedy do klubu wszedł Luke.
- One są ze mną - uśmiechnął się do jednego z ochroniarzy i przepuścił nas. Od razu zmierzyłyśmy w stronę baru i zajęłyśmy 2 wolne miejsca. Luke stanął między nami i oblizał usta.
- Co ty się tak ciągle liżesz? - zaczęła Emily.
- W czym ty masz problem dziewczynko? Nie dość że pomagam ci się tutaj wkręcić to jeszcze masz jakiś problem.
- No bez powodu byś tego nie zrobił. Ja już wiem co knujesz. - przymrużyła oko i wstała z miejsca udając się w stronę toalety.
Luke usiadł na wolne miejsce i obrócił się w moją stronę.
- Luke? - popatrzyłam w jego oczy. Poczułam pieczenie na policzkach. Pierwszy raz zawstydziłam się kiedy z nim rozmawiałam.
- Co?
- Dlaczego ostatnio zrobiłeś się dla mnie taki... Miły?
- Lily to nie miejsce i czas żeby o tym rozmawiać...
- O co ci teraz chodzi?
- O to że nie będziemy teraz o tym rozmawiać? Zrozum nie mam ochoty.
- Ale ja mam!- zakrzyczałam niczym dziecko cieszące się z zabawki wyczekiwanej przez wieki.
- Dobrze więc chodź - złapał mnie za rękę i wyszliśmy z klubu. Usiedliśmy na ławkę i zapadła niezręczna cisza.
- No więc...- pomachałam ręką w geście by już zaczął.
- Dobrze więc na początku muszę przyznać że wybrałem cie jako ofiarę ale potem stało się coś dziwnego. Coś co nigdy wcześniej nie czułem. Poczułem do ciebie jakąś więź wiem to dziwne sam nie mogę w to uwirzyć.
- To twoja kolejna gierka prawda? - zmarszyczłam czoło.
- Co? Żadna gierka mówię całkiem serio. - popatrzył mi w oczy.
- Kłamiesz. Myślisz że jestem głupia i że dam się nabrać na twoje żarty?
- Lily o czym ty mówisz? Wyznaję Ci miłość a ty bierzesz to za żart? - spoważniał. Co jeśli to prawda...
- Przepraszam. Ale kiedy usłyszałam te historie o tobie. I to jak bardzo mi się podobasz... Nie mogłam pogodzić tych dwóch rzeczy...
Do oczu napłynęły mi łzy. Próbowałam powstrzymać się od płaczu jednak Luke to zauważył.
- Ej, nie płacz. Wszystko jest ok - przytulił mnie a potem na chwilę się odsunął i spojrzał na mnie. Wiedziałam o co mu chodzi więc kiwnęłam głową a nasze usta...

-LILY! WSTAWAJ ILE MAM CIĘ BUDZIĆ? Boże święty znowu zaspałaś... Co się z tobą dzieje o czym ty myślisz. - powiedział załamany ojciec i wyszedł z pokoju.
Jezu co za koszmar! To było tak realistyczny że aż nie mogę uwierzyć że to był tylko sen. Wstałam z niechęcią i szybko się przyszykowałam. Tym razem tato zawiózł mnie do szkoły dzięki czemu nadrobiłam parę straconych minut.
- Jak tam ci idzie w szkole, opowiadaj.
- Dobrze, a jak ma być - odburknęłam.
- Ej co jest?
- Nic.
- Przecież widzę że coś cię dręczy.
- Nic takiego pokłóciłam się z koleżanką.
- Na pewno?
- Tak tato proszę cię daj spokój... - pokiwałam głową i wyszłam z auta.
Przede mną stanął Luke.
- Musisz być zawsze tam gdzie ja? - warknęłam niezadowolona.
- Ah jak ja uwielbiam cię wkurzać. - zaśmiał się i puścił mnie pierwszą.
Weszłam do szkoły o dziwo Luke nie poszedł za mną w stronę szatni. Wychodząc spotkałam Kierana.
- Hej Lily - uśmiechnął się i przytulił mnie na powitanie. Niechętnie odwzajemniłam uścisk i spojrzałam na bruneta podejrzliwie.
- Co wy tacy mili dzisiaj?
- Mili? Nie co ty wydaje ci się. - spoważniał i razem ruszyliśmy w stronę sali w której miała odbyć się lekcja matematyki. Po drodze spotkaliśmy również Ashton'a i Calum'a. Oni już niestety tacy mili nie byli.
- Wiecie co chłopaki? - zaczął Ashton - Luke wczoraj się trochę zabawił.
Calum i Kieran zabuczeli równo.
- A co z Lily?
- Chyba da sobie spokój... Ale mówię wam ta laska... - podciągnął ostatnią literę i zaśmiał się.
Przewróciłam oczami i wyminęłam ich. Co za skończeni idioci. Jarać się tym że ich kumpel zaliczył kolejną laskę. Weszłam do klasy i przeprosiłam nauczyciela za spóźnienie. O dziwo Hemmings siedział na swoim miejscu i był skupiony lekcją. Zajęłam miejsce i wypakowałam książki.
- I co jak minęła noc? Dobra była?
- A żebyś wiedziała - pokiwał głową i zaczął pisać coś w zeszycie zadowolony z siebie.
Postanowiłam pójśc w jego kroki i również zainteresować się lekcją. Em nie zjawiła się na pierwszej lekcji bo przyszła dopiero po 2.
- Hej Lil - uścisnęła mnie przyjaźnie na powitanie.
- Hej - odwzajemniłam uścisk i wyszczerzyłam zęby.
- Chodź zjemy coś - złapała mnie za rękę i udałyśmy się do stołówki. Tam złapałayśmy za nasze ulubione kanapki i usiadłyśmy do wolnego stolika. Po krótkiej chwili na salę wszedł Luke. Miał na sobie bluzkę z Nirvany, czarne poszarpane rurki i do tego jak zwykle Vansy. Muszę przyznać że uwielbiałam jego styl jak i całej jego paczki. Spoglądałam na niego kątem oka i zauważyłam że zbliża się w naszą stronę. Nie spytał czy może się dosiąść, usiadł i zaczął jeść.
- Smacznego - powiedziałam z sarkazmem.
- Dzięki - ukazał kciuka w górę i nie przerywał posiłku.
- Wiesz co Em ja już idę odechciało mi się jeść - wstałam od stołu i odłożyłam tackę na wyznaczone do tego miejsce. Luke poszedł w moje ślady po czym stanął obok mnie.
- Chodź - uśmiechnął się
- Co knujesz? - przymużyłam oczy
- Nic, chodź - zaśmiał się i złapał mnie za rękę.
Wyszliśmy z budynku szkoły i udaliśmy się do jego czarnego BMW.
- Co ty znowu wymyśliłeś?
- Zaufaj mi.
- Przykro mi ale tobie się chyba nie da zauwać.
- To dla twojego bezpieczeństwa - nagle z auta wyszedł Calum.
- Że co proszę? Nidzie z wami nie jadę możecie to zrozumieć? Nie jestem pionkiem w waszej grze.
- Lily... - zaczął zrezygnowany Luke.
- Co ty nagle taki grzeczny się zrobiłeś? Mam cię dosyć Hemmings zrozum to w końcu! - obróciłam się na pięcie i już miałam wejść do szkoły gdy nagle poczułam męskie dłonie na moim brzuchu.
- Nie marudź kurwa - warknął zdenerwowany Hood. Blondyn otworzył tylnie drzwi i wpakowali mnie do samochodu po czym ruszyliśmy z piskiem opon. Przemierzaliśmy ulice Nowego Jorku. Jechaliśmy już dosyć długo około 2 godzin.
- Powiecie mi w końcu gdzie jedziemy?
- Lily skończ gadać bo już mnie uszy bolą - wymamrotał Luke. Wywróciłam oczami i wbiłam wzrok w wielkie wieżowce, sklepy i przechodniów. Wtem skręciliśmy do jakiejś ciemnej uliczki. Przestraszyłam się. W co ja się wpakowałam...
- Wysiadaj - szepnął brunet i Luke wyszedł z auta. Otworzył mi drzwi i złapał za ramię po czym udaliśmy się w nieznane mi dotychczas miejsce. Otworzył drzwi a w środku roiło się od motocyklistów i plastików z krótkimi spódniczkami lepiących się do mężczyzn niczym pszczoły do miodu.
- Po co mnie tu zabraliście? - szepnęłam mu do ucha tak aby mnie usłyszał.
- Przypomnij sobie pierwszy dzień w szkole. Korytarz. Dzwonek na lekcje. - szliśmy dalej w kierunku baru.
- Przepraszam.
Chłopak zatrzymał się i zrobił wielkie oczy.
- Masz czego chciałeś. Przepraszam że jestem taką idiotką bo przez przypadek na ciebie wpadłam. Ale kurcze chyba każdy popełnia błędy?
Chłopak bez słowa puścił moją dłoń i zajął miejsce przy barze. Ku mojemu zdziwieniu podeszłam do niego a za mną znalazł się Hood oraz Irwin.
- Już? - spytał zaciekawiony Ashton.
- To nie ma sensu chłopaki. Jedziemy stąd.
- Co ty pierdolisz? - zmarszczył się Calum.
- Nie mogę jasne?
Z zaciekawieniem przyglądałam się ich konwersacji i poruszałam opuszkami palców o blat w rytm I see fire Ed'a Sheeran'a.
- Skończyliście?
- Tak, ale będziesz tego żałował.
- Najwyżej...
Blondyn złapał mnie za rękę i udaliśmy się na parkiet.
- Luke o co im chodziło?
- O nic Sweety, nie przejmuj się...
- Nie mów tak do mnie - burknęłam.
Chłopak bez słowa złapał mnie w talii i tańczyliśmy w rytm muzyki. Położyłam głowę na jego torsie i zamyśliłam się na chwilę. Czemu zadaję się z chłopakiem który najwidoczniej ma wobec mnie złe zamiary? Dlaczego daję mu sobą manipulować? Myślałam że jestem na tyle dojrzała że potrafię odróżnić dobre od złego. Nie wiem nawet kiedy tak się do siebie zbliżyliśmy...

Następnego dnia obudziłam się po środku łóżka wedle Luke'a i Ashton'a. O cholera... Czy właśnie stało się to przed czym ostrzegała mnie Emily? Podniosłam się na łokciach i zauważyłam Calum'a oraz Kieran'a którzy śpią na osobnych łóżkach.
- O wstałaś już. - uśmiechnął się Cal i wstał z miejsca. Podszedł do mnie i wskazał ręką na wielkie podwójne drzwi. - Chodź. - uśmiechnął się szczerze.
Wstałam niepewnie z miejsca  i poszłam za chłopakiem. Drzwi te prowadziły do salonu połączonego z kuchnią i jadalnią. Muszę przyznać że cały ich apartament był większy niż mój dom. Ściany były białe wchodzące trochę w beż. Na ścianie z ogromnym telewizorem znajdowały się obrazy wieży Eiffela oraz londyńska budka telefoniczna. Kuchnia zajmowała najmniejszą część całego pomieszczenia mimo to i tak była rozległa.  Znajdował się tam również barek. Zawsze marzyłam o takim w swoim domu.
- Ładnie tu.
- To nasz apartament.
- Domyślam się.
- Napijesz się czegoś?
- Może wody... - powiedziałam i rozejrzałam się jeszcze raz po pokoju i zajęłam miejsce przy barku.
Calum powędrował do kuchni i wrócił z butelką wody. Podał mi ją i usiadł koło mnie.
- Dzięki - puściłam mu oczko.
- Nie podrywaj mnie. Twój chłopak o tym wie? - rozweselił się
- Jaki mój chłopak? - zdziwiłam się.
- No ten blondyn który śpi z jakimś facetem w moim łóżku.  - oboje zaśmialiśmy się - Nie mów że nic do niego nie czujesz. - spoważniał.
- Ja... Sama nie wiem. Po waszym zachowaniu nie wiem czego się po was spodziewać. - uśmiechnęłam się lekko.
- On to robi dla twojego bezpieczeństwa. Gdyby nie on Ty i twoja siostra dawno byłybyście na innym świecie...
______________

Przepraszam że tak późno dodaję ( i teraz słabe tłumaczenie : ) poprawiałam oceny. Właściwie cały czas poprawiam ale jest weekend więc postanowiłam trochę pochillować i napisałam ten rozdział. I jak, podoba się? Ja sądzę że jest kiepski ale totalny brak weny mnie ogarnął.


Czekam na szczere komentarze <3

@xcdiee


niedziela, 18 maja 2014

Chapter one

Hej kochani :)
Chciałam tylko powiedzieć że ta czcionka  oznacza SMS'a a ta że Lily o czymś myśli. Myślę że zrozumieliście bo nie jestem zbyt dobra w tłumaczeniu, whatever...
Zapraszam na 1 rozdział! :)

________

Po skończonej matematyce wraz z Em udałyśmy się do jadalni gdzie miałyśmy zjeść drugie śniadanie. Stanęłyśmy w kolejce więc stwierdziłam że wykorzystam sytuację i zapytam się o parę rzeczy.
- Em, kto to jest właściwie ten Luke?
- Nie chcesz wiedzieć - machła ręką - Ale lepiej się z nim nie zadawaj. No chyba że lecisz na gwałcicielo-złodziejo-ćpuno bóg wie co.
- Że co? - zrobiłam wielkie oczy.
- No tak, ma na swoim koncie już parę panienek z naszej szkoły.
- Ale jak to, co na to nauczyciele, rodzice, policja? - spytałam oburzona kładąc napój i kanapkę na tackę.
- Nikt oprócz uczni o tym nie wie. Nikt nie chce z nim zadzierać i ty lepiej też nie próbuj.
Udałyśmy się do wolnego stolika gdzie skonsumowałyśmy posiłek. Ciągle nie mogłam przestać myśleć o tym co za świnia z tego całego Luke'a. Nie mogę zaprzeczyć że był przystojny, te blond włosy,niebieskie oczy i kolczyk w wardze. Ale zaraz, o czym ja myślę. Po skończonym posiłku odniosłyśmy tacki i udałyśmy się na następną lekcję - historię.
- Pamiętaj Lily, nie wychylaj się. - ostrzegła mnie Emily.
Odwróciłam się do niej i odpowiedziałam
- Jasne...
- Uważaj! - krzyknęła lecz było za późno. Wpadłam na Luke'a. Super.
- O boże...- przerwałam i spojrzałam w jego niebieskie wielkie oczy - nie chciałam, zagadałam się - dokończyłam i zmarszczyłam czoło. Rozejrzałam się po korytarzu. Nikogo już tam nie było nawet Em.
- Więc lepiej się więcej nie zagaduj - powiedział i przywarł mnie do ściany. - Bo nigdy nie wiesz jak to może się skończyć - szepnął mi do ucha a odsuwając się przejechał ustami po moim policzku. Chyba nigdy w życiu tak się nie bałam, ale w sumie nie miałam zamiaru go przepraszać.
- Że co proszę? Co ty sobie wyobrażasz? Myślisz że możesz wszystko a tak na prawdę jesteś totalnym zerem! - zrzuciłam jego dłonie z moich bioder i pchnęłam go tak abym mogła odejść.
- Wypluj to - powiedział nieco groźniejszym tonem i złapał mnie za nargarstek.
- Dobrze. - uśmiechnęłam się szeroko i plunęłam prosto w środek jego twarzy. - Pasuje czy może coś jeszcze mam wypluć? - wyrwałam się z jego uścisku i ruszyłam w stronę klasy.
- Pożałujesz tego!
Pokazałam mu tylko środkowego palca nawet się nie obracając.
Zapukałam do drzwi i nieśmiało je otworzyłam.
- Dzień dobry, przepraszam za spóźnienie miałam problem ze znalezieniem klasy ale już jestem. -uśmiechnęłam się i zajełam miejsce obok Emily.
- Jak to nie mogłaś znaleźć a gdzie Luke przecież to on miał ci pomagać.
- Um... - szybko Lily wymyśl coś - tak tak, Luke miał mi pomóc ale musiał wyjść dostał jakiś telefon, czy coś - ostatnie dwa słowa wypowiedziałam o ciut ciszej i wypakowałam książki.
Przez resztę dnia Luke nie pojawił się w szkole i zniknął również jego brązowo włosy kolega. Od Emily dowiedziałam się że nazywa się Kieran.
Kieran i Luke ah już znam imiona moich nowych problemów...
Po skończonych lekcjach usiadłam przy swojej szafce i bawiłam się telefonem czekając na młodszą siostrę. Nagle poczułam powiew zimnego powietrza a kołomnie znalazł się Kieran.
- Hej. - uśmiechnął się i podał mi rękę na powitanie.
- Do widzenia? - wstałam, włożyłam telefon do torby i ruszyłam w stronę wyjścia.
- Poczekaj chcę cię poznać - zachowywał się zupełnie jak jakiś napalony fan swojego ulubionego zespołu.
- Boże, weź się odczep mam już dość Ciebie i tego twojego Luke'a a to dopiero pierwszy dzień...
- Czemu dość? Myślałem że Luke ci się podoba no wiesz tak ładnie na niego patrzyłeś. Słodko byście razem wyglądali.
- Nie dzięki, nie gustuję w gwałcicielach. - wyszczerzyłam zęby i pchnęłam drzwi wejściowe. Przy barierce stał Luke. No pięknie jeszcze jego mi tutaj brakowało. Zmierzył mnie od stóp do głów i uśmiechnął się szyderczo. Ni stąd ni zowąd poczułam że ktoś łapie mnie za rękę. To Maddie. Uff całe szczęście.
- Kto to? - ruszyła dziwnie brwiami i wskazała na nich palcem.
- Chodzą ze mną do klasy, nie wnikaj, chodź. - pociągnęłam ją i ruszyłam przed siebie.
- Lily? - Luke znalazł się obok mnie i popatrzył mi w oczy. - Odprowadzę cię.
- Chyba sobie żartujesz. Weź lepiej zniknij mi z oczu jasne? - przyspieszyłam tępo i wyszłam z terenu szkoły. Najwidoczniej Hemmings dał sobie spokój bo został przed szkołą. Nie mogłam przestać o nim myśleć. Czemu nagle zrobił się taki miły. Nie jestem taka głupia żeby nabrać się na te jego durnowate pomysły...

****
Nieznany : Wyjrzyj przez okno :)

Przeczytałam treść sms'a chyba 10 razy zanim wstałam z fotela i faktycznie wyjrzałam przez okno. Moim oczom ukazało się czarne BMW a przy nim kto? No kto inny jak pan Hemmings.
- Czego chcesz? - spytałam zirytowana i związałam włosy w kucyk.
- Chciałem cię zobaczyć.
- Proszę widzisz mnie a teraz weź zejdź mi z oczu.
- Nie tak łatwo Sweety. Chyba coś ci powiedziałem dziś na korytarzu.
- Co ty sobie myślisz? Że ja ci będę Allachy strzelać? Nie te drzwi kochany. - zamknęłam okno i opuściłam żaluzje. Wzięłam jeszcze łyka soku pomarańczowego który znajdował się na moim stoliku nocnym i nawet nie przebierając się poszłam spać.

** Następny dzień **
Wstałam o 8. Super, zaspałam. Szybko wyskoczyłam spod kołdry i wygrzebałam jakąś świeżą bluzkę, przebrałam się, złapałam za torbę i wybiegłam z domu. Myślałam że reszta domowników też zaspała ale podjazd był pusty. Pewnie przecież po co na mnie czekać.  Ruszyłam w drogę i nagle zauważyłam to samo BMW które stało wczoraj pod moim domem. Wyszedł z niego Luke, Kieran i jeszcze jeden nieznany mi chłopak ale on w odróżnieniu od reszty wyglądał na takiego "mamin synka". Popatrzyłam prosto w oczy Luke'a a on podszedł do mnie i objął mnie w pasie.
- Łapy przy sobie!
- Chodź pojedziesz z nami, chyba nie chcesz się spóźnić. - powiedział z sarkazmem.
- Już się spóźniłam a teraz bierz te łapska - próbowałam zrzucić je z siebie niestety blondyn był silniejszy.
- Oj Lily jesteś jeszcze taka głupiutka.
- Mimo to i tak mądrzejsza od ciebie - odwróciłam wzrok i głośno wypuściłam powietrze.
Na chwilę zamilkliśmy. Kieran i ten drugi wsiedli do auta i odjechali. Luke obrócił się i machnął rękoma a ja nie mogłam powstrzymać się od śmiechu.
- No, teraz to chyba oboje musimy iść pieszo - powiedziałam zwinnie go wymijając i lekko się uśmiechłam. Usłyszałam tylko głośne "FUCK". Obróciłam się a zrezygnowany Luke szedł z plecakiem ciągnąc go po ziemi. Po 15 minutach byłam już na miejscu w po paru minutach zjawił się również blondyn. Nie chcecie wiedzieć jak to wyglądało...
- Lily, najpierw ty za chwilę on, czy coś ten no... wiesz... - spytała z przerażeniem w oczach Em.
- Że co proszę? Za kogo ty mnie masz? - zmarszczyłam czoło
- Nie no, wiesz opowiadałam ci te historie o nim i może on no wiesz...
- Nic z tych rzeczy, nie dam się mu zmanipulować jak wy wszyscy tutaj. Ja w przeciwieństwie do was potrafię się mu postawić a nie zachowywać się jak jego kolejna zdobycz na ścianie z trofeami.
Emily pokiwała przecząco głową i postanowiła zająć się tematem lekcji. Ja w sumie zrobiłam to samo. Po naszej wymianie zdań cały dzień się do siebie nie odzywałyśmy. Na przerwie poszłam do toalety. Zamknęłam kabinę a po chwili usłyszałam pukanie.
- Zajęte!
Pukanie nie ustawało więc postanowiłam otworzyć i dać do zrozumienia że to miejsce jest już zajęte.
- Mówię przecież że zajęte! - moim oczom ukazał się Luke - boże kiedy ty mi dasz w końcu spokój?
Chłopak wszedł do środka i zamknął drzwi na zamek.
- Hej Sweety. - uśmiechnął się.
- Czy ciebie już do końca powaliło? Otwórz te drzwi!
- Dalej się mnie nie boisz?
- Kiedy zrozumiesz że nie dam się tobie zmanipulować? Jesteś nikim! - ostatnie słowo podkreśliłam głośnym tonem.
- Nikim powiadasz?
- Ładna pogoda dzisiaj co nie?
- Ty jesteś ładniejsza - pogłaskał mnie po policzku.
Rozejrzałam się po ciasnym pomieszczeniu
- Trochę tu ciasno nie sądzisz?
- Tak, troszkę tak ale nie szkodzi.
- Chyba słyszałam dzwonek powinniśmy iść na lekcje. - Ah, jak ja lubię go irytować...
- E tam mi się nigdzie nie śpieszy - powiedział po czym musnął moje usta. Nie ukrywam że byłoby fajnie gdyby nie ten jego durny charakter.
- Luke możesz już skończyć być takim cholernym idiotą?
- Jak mam skończyć coś co jeszcze pożądnie się nie zaczęło? Jeszcze się przekonasz jaki jestem na prawdę- uśmiechnął się łobuzersko i otworzył drzwi.
- Proszę panie przodem. - wskazał ręką na wyjście.
- Ależ dziękuję - udałam zaskoczoną i udałam się do klasy w której za chwilę miała zacząć się lekcja. Reszta dnia minęła spokojnie a Luke nie dawał żadnych "oznak życia". Zachowywał się jak normalny uczeń. Jedyne co dręczyło mnie przez cały dzień to to że nigdzie nie widziałam Maddie. Postanowiłam więc pójść do jej nauczycielki i spytać czy była dzisiaj w ogóle w szkole.
- Była przez pierwsze 2 lekcje a potem odebrał ją jakiś chłopak. Miał jasno brązowe włosy powiedział że wasz tato kazał mu to zrobić.
- Co? Jak mogła pani oddać jakiemuś chłopakowi moją siostrę.
- Ja nie wiedziałam, przepraszam muszę iść - wskazała kciukiem na salę w której miała zacząć się lekcja.
- No pięknie - powiedziałam sama do siebie i przejechałam dłonią po włosach. Spojrzałam na schody. Siedział na nich Luke.
- Luke! - krzyknęłam i podbiegłam do blondyna.
- Whats up Sweety?
- Nie mów tak na mnie jasne?
- Ok ok sorry, a więc co jest?
- Gdzie jest moja siostra?
- Heh... - zobaczyłam że zrobiło mu się bezręcznie.
- Co 'heh'? Mów mi gdzie ona jest wiem że to wasza sprawka!
- Chodź. - złapał mnie za rękę i pociągnął mnie w stronę wyjścia.
- Ja nigdzie z tobą nie jadę! - próbowałam mu się sprzeciwić - na marne...
- Chcesz siostrzyczkę czy nie? - odwrócił się, przybliżył się do mnie a nasze usta prawie się zetknęły.
Przytaknęłam.
- No właśnie.
Wsiedliśmy do auta i pojechaliśmy w stronę największego wieżowca w całym Nowym Jorku. Kiedy dojechaliśmy na miejsce zobaczyłam Kierana a obok niego moją siostrę którzy siedzieli na ławce i zajadali się lodami. W końcu mogłam oddetchnąć z ulgą.
- Maddie co ty tutaj z nim robisz? - odgarnęłam włosy które bez przerwy wlatywały mi na twarz.
- Nic. - powiedziała obojętnie i zaczęła konwersację w Kieranem. Odwróciłam się w stronę Luke'a a wtem podszedł do nas chłopak który towarzyszył im rano.
- O hej - silno uścisnęli swoje dłonie na przywitanie - Lily to jest Ashton ale mówimy mu Ash, Ash to jest Lily ta nowa...
- Hej - uśmiechnął się i podał mi rękę.
- A więc to ty dziś zwinąłeś moją siostrę ze szkoły? - skrzyżowałam ręce na brzuchu i popatrzyłam na nowo poznanego chłopaka.
- No tak, ale to był pomysł Luke'a - wytłumaczył się.
- Jasne, ale nigdy więcej takich numerów jasne? Chodź Madd idziemy. - odwróciłam się w jej stronę.
- Wejdźcie - zaproponował Luke.
- Chcesz żebym sama weszła do twojej pułapki? - zaśmiałam się.
- Nie mam przecież wobec ciebie złych zamiarów.
- Wolę nie ryzykować. W końcu pamiętasz co powiedziałeś mi na korytarzu - zacytowałam jego słowa i wraz z siostrą ruszyłam w stronę domu. Luke zachowywał się conajmniej dziwnie. Najpierw mi grozi,potem odstawia jakieś dziwne teatrzyki w toalecie następnie porywa mi siostrę a na koniec udaje miłego i przyjaznego chłopczyka. Niestety nawet tak silna osoba jak ja dała mu się zmanipulować...

____

Zostaw po sobie jakiś ślad w komentarzu, to zawsze pociesza! <3

@kieroismyhero




piątek, 16 maja 2014

Prolog

Cześć!
Chciałabym was powiadomić że ten prolog jest zupełnie inny od tego który mogliście tu znaleźć wcześniej.
Zmieniłam zdanie co do głównego tematu opowiadania, więc proszę przeczytajcie to jeszcze raz, ponieważ jest to zupełnie inna historia!
______

Chyba każdy chociaż raz miał poczucie samotności. Wtedy wolimy zamknąć się w pokoju z książką w ręce i słuchawkami w uszach. Przynajmniej ja. Nie jestem przeciętną nastolatką. Zamiast iść na dyskotekę wolę wyjść na spacer z psem lub posiedzieć w samotności nic nie robiąc. Z czasem zaczęłam zdawać sobie sprawę z tego że to właśnie przez to jestem samotna. Sama to do siebie przyciągam, chociaż prawdę mówiąc pasuje mi to. Nie lubię ludzi, nigdy ich nie lubiłam. Wszyscy są mili tylko wtedy kiedy czegoś chcą, a kiedy my czegoś potrzebujemy nagle ich nie ma. Z rozmyśleń wyrwał mnie ojciec wpadający jak burza do mojego pokoju.
- Kupiłem ci książki do szkoły. Masz już wszystko? - spytał kładąc stertę podręczników na biurku.
- Tak, myślę że tak. Dziękuję. - uśmiechnęłam się.
Szczerze? Strasznie bałam się iść do nowej szkoły. Przeprowadziliśmy się do Nowego Jorku 5 dni temu. Cieszył mnie fakt że tutaj nikt nie zna mojej przeszłości. Jako że była już 22 udałam się do toalety i wzięłam szybki prysznic,umyłam zęby i zrobiłam resztę rzeczy które zazwyczaj robi się wieczorem. Przed spaniem poszłam jeszcze po szklankę wody i byłam gotowa by odpłynąć do krainy morfeusza...

***
Obudziłam się o 6:30. Leżałam jeszcze chwilę w łóżku przeglądając parę stronek na telefonie a po 20 minutach postanowiłam wziąć się w garść i zacząć się szykować. Ruszyłam w stronę szafy i zaczął się mój codzienny koszmar. Nigdy nie wiedziałam w co się ubrać, zresztą chyba nie tylko ja. Wygrzebałam jakąś pogniecioną koszulkę zespołu KISS, czerwone szorty i długie białe Convers'y. Włosy zostawiłam rozpuszczone, jedynie tylko trochę wyprostowałam końcówki. Nałożyłam jeszcze tylko mascarę i byłam gotowa. Zeszłam na dół gdzie spotkałam tatę i młodszą siostrę Madison. Zajęłam miejsce obok niej i czekałam aż tata poda nam śniadanie. Zawsze on się tym zajmował, miał niezłą smykałkę do gotowania.
- Na pewno wszystko macie? - spytał zmartwiony i postawił przed nami talerz z wielką stertą naleśników.
- Tak - odpowiedziałyśmy równo i rzuciłyśmy się na jedzenie.
- Zjedzcie i odwiozę was, akurat poznacie trochę okolicę. Lily mam prośbę, poczekasz godzinę po lekcjach na Maddie.
- Ale ...
- Żadne ale - przerwał mi i wziął łyka kawy - ona ma 10 lat, nie będzie sama wracać przez tak zatłoczone miasto. To już nie jest mała wioska w Anglii gdzie nie jeździło żadne auto. Musisz się do tego przygotować.
- No dobra - przewróciłam oczami i wstałam od posiłku łapiąc swoją torbę i zarzuciłam ją na ramię. - Chodźmy już, nie chcę się spóźnić w pierwszy dzień. - obróciłam się na pięcie i otworzyłam drzwi wejściowe. Pogoda była idealna. Mimo wczesnej godziny słońce już dawało popalić. Wsiadłam na przednie siedzenie i czekałam na resztę.
- Możecie się ruszyć? - krzyknęłam zakładając okulary przeciwsłoneczne po czym zapięłam pasy.
Za chwilę dołączyła do mnie reszta i mogliśmy ruszać. Do szkoły nie było dosyć daleko, jakieś 5 minut drogi autem.
- Trzymajcie się. Gdyby coś się stało to dzwoń. - zasalutował i ruszył.
- Jasne... - szepnęłam pod nosem. - Więc co Maddie, o której dzisiaj kończysz? - spytałam siostry i weszłyśmy do szkoły.
- O 14. - odburknęła. Podbiegł do nas jakiś chłopak mniej więcej w jej wieku.
- Hej! To ty jesteś ta nowa?
Przytaknęła.
- Chodź pokażę Ci gdzie mamy lekcje! - złapał ją za rękę i pobiegli razem do swojej klasy.
- Jasne! Zostaw mnie tu samą! Nic nie szkodzi! - pokiwałam głową i skierowałam się w stronę wielkiej tablicy. Znalazłam na niej swój plan lekcji i klasę w której miała się odbyć lekcja matematyki.
- Ciekawe gdzie znajdę tą salę w tej wielkiej szkole - powiedziałam sama do siebie i odwróciłam się. Moim oczom ukazał się wysoki blondyn w czarnej bluzie z zarzuconym na głowę kapturem. Obok niego stała nauczycielka.
- Witaj, ty pewnie jesteś Lily.
- Tak, to ja - uśmiechnęłam się.
- Przedstawiam Ci Luke'a. Będzie ci pomagał odnaleźć się w naszej szkole, bo jak zauważyłaś jest bardzo wielka. - powiedziała i pogłaskała mnie po ramieniu.
- Nie będę nikomu w niczym pomagał. Nie może pani wziąć kogoś innego? - przekręcił oczami.
- Nie Luke, musisz nauczyć się współpracować z innymi uczniami.
- Wie pani co, to chyba nie będzie konieczne, dam sobie radę. - machnęłam rękoma i po paru minutach znalazłam salę z numerem 114. To chyba tu - pomyślałam i zapukałam w drzwi.
- Proszę! - odezwał się gruby męski głos.
Otworzyłam niepewnie drzwi a za mną pojawił się Luke. Wyminął mnie i usiadł na swoje miejsce bez słowa.
Nauczyciel zmierzył mnie wzrokiem
- Proszę, wejdź. Ty zapewne jesteś Lily.
- Uhm, tak przepraszam - przejechałam dłonią po włosach i weszłam do klasy. - Lily Hemington. - podałam mu rękę i uśmiechnęłam się szeroko.
- Dobrze więc wybierz jakieś wolne miejsce i możemy zaczynać. - usiadł na swoje miejsce i otworzywszy dziennik zaczął sprawdzać obecność.
Zajęłam miejsce w przedostatniej ławce, po lewej stronie. Chciałam zmienić swoją decyzję ponieważ za mną siedział Luke a on już od początku mnie znienawidził, lecz nauczyciel kazał mi już usiąść. Wzięłam głęboki wdech i usiadłam rozpakowując podręczniki.
- Hej, jestem Emily. - podała mi rękę ciemno włosa dziewczyna.
- Hej - uśmiechnęłam się - Lily.
- Tak tak wiem. Każdy wie. - zaśmiała się i kontynuowała - Fajnie że w końcu przyszedł ktoś normalny do tej klasy.
- O czym mówisz?
- O tym że zostaniesz moją koleżanką - zaśmiała się.
- Nie, chodzi mi o to że w końcu przyszedł tutaj ktoś normalny.
- Ah, sory. No bo wiesz tutaj to z nikim się nie dogadasz. Masz do wyboru plastiki, zjarańców  lub kujonów. A widać że ty jesteś na luzie zupełnie tak jak ja.
Zaśmiałam się i obróciłam się w stronę tablicy. Przez chwilę starałam się skupić na lekcji ale niestety wcześniej poznany rebel tylko mi to utrudniał.
- Panie Hemmings! Może pan się trochę uciszyć?
Blondyn totalnie go olał i kontynuował swoją konwersację z ciemnowłosym kolegą. Cała klasa miała przerażone miny, jakby diabła zobaczyli. Ok, muszę przyznać że trochę dziwiło mnie ich zachowanie, dopóki się czegoś o nim nie dowiedziałam...

_______

@kieroismyhero